Były antyterrorysta Jerzy Dziewulski w rozmowie z Magdaleną Rigamonti w „Dzienniku Gazecie Prawnej” zdradził m.in., że to abp. Sławoj Leszek Głódź upił prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w drodze do Charkowa.
– Stoi Jak-40 przygotowany do lotu do Krakowa. Jestem na pokładzie, wchodzi prezydent, siada. Obok mnie stoi oficer BOR. Głódź wchodzi, mija mnie tak, jakby mnie nie było, idzie prosto do oficera i mówi: polewaj – opowiadał w wywiadzie Jerzy Dziewulski.
„Miało dojść do zamachu na prezydenta Kwaśniewskiego”
Były antyterrorysta przyznał również, że w czasie, kiedy został szefem ochrony Kwaśniewskiego,
Dodał, że do ataku miało dojść w czasie kampanii wyborczej. Dziewulski nie chciał doprecyzować jednak, kto mógł podjąć próbę zamachu, ale jak podkreślił, „to nie są gołe słowa”.– Mam dokumenty policyjne w tej sprawie, są przesłuchania świadków, są tropy. Myślę, że policja stanęła wtedy na wysokości zadania. Nie mieliśmy zaufania do BOR – przekonywał. – Tajemnica była tak strzeżona, że nie wiedzieli o tym ani Kwaśniewski, ani szefowa jego sztabu wyborczego Danuta Waniek. Nie chcieliśmy po prostu wywoływać paniki – opowiadał Dziewulski.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, Forsal.pl