Generał Roman Polko ocenił, że zanim Ministerstwo Obrony Narodowej zwiększy, zgodnie z zapowiedziami, liczebność wojska do 200 tysięcy, powinno zreformować system dowodzenia. Były dowódca JW GROM ocenił ten funkcjonuący obecnie, jako niekonstytucyjnego „trzygłowego smoka”
Liczebność
Wojskowy wskazał, że z jednego strony MON „chce powoływać w kamasze”, a z drugiej istnieją problemy z zakupem „podstawowego wyposażenia. – Marynarka (Wojenna – red.) jest w zapaści, obrona przeciwrakietowa znajduje się tylko na papierze lub w zapowiedziach, nie potrafimy kupić śmigłowców, a mówimy o gigantycznym powiększeniu składu osobowego – stwierdzi. Gen. Polko wskazał również na brak spójnej strategii, doktryny, dokumentów wykonawczych dla jednostek, które zastępuje „pełna improwizacja”.
„Armia wazeliniarzy”
– Pamiętajmy też o tym, że w wojsku od zarania dziejów najważniejsze były morale. Wola i pasja działania, a w XXI wieku również inicjatywa i samodzielność dowódców są niezwykle istotne, aby armia mogła zostać uznana za skuteczną. Dlatego z ubolewaniem stwierdzam, że przez nominowanie na wysokie stanowiska ludzi pokroju Misiewicza, morale polskiego wojska zostały mocno podkopane. Osoby, które zostały w ostatnim czasie nominowane na stanowiska są poddawane centralnemu sterowaniu, co sprawia, że budujemy armię wazeliniarzy – skwitował gen. Polko.