To dość powszechna opinia wyrażana przez francuskich komentatorów, choć polityczni przeciwnicy prezydenta dodają jeszcze, że zwycięstwo umożliwiły mu pieniądze Rothschildów i miliardera George'a Sorosa. 39-letni Macron, były bankowiec, przedstawiający się jako centrowy zwolennik Unii i globalizacji, ma niewielkie polityczne doświadczenie, które zdobył nota bene w rekordowo niepopularnym, socjalistycznym rządzie François Hollande'a. W trakcie kampanii brakowało mu charyzmy, a na tle innych kandydatów ubiegających się o najwyższy urząd, wypadał blado.
Za to jego 64-letnia ambitna żona Brigitte, z domu Trogneux, kobieta o niezwykle silnej osobowości, była w swoim żywiole. Pewna siebie i zdecydowana odegrała kluczową rolę w kampanii męża. Kiedyś jego nauczycielka, a dziś doradca, trener i PR-owiec w jednej osobie, pewną ręką poprowadziła go do zwycięstwa. Zresztą, on sam przyznał w czasie wiecu przed pierwszą turą wyborów, że to Brigitte zawdzięcza w dużej mierze to, kim jest. Już po wyborach dodał, że Pałac Elizejski zdobyli wspólnie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.