Decyzja Komisji Europejskiej zaskoczyła polskich dyplomatów, a według głosów z Unii, także samego Fransa Timmermansa. Oznacza ona znacznie przyspieszenie rozmów z polskim rządem, które na kilku płaszczyznach toczą się niemal od początku objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. – Ministrowie oczekują, że relacje Polski z Komisją Europejską zostaną odblokowane do lipca i wtedy Frans Timmermans zda nam kolejny raport – mówił po obradach Didier Reynolds, szef belgijskiej dyplomacji. We wtorek 16 maja przedstawiciele państw członkowskich Unii Europejskiej postanowili nie tylko kontynuować procedurę badania praworządności w Polsce, ale też zagrozili wszczęciem procedury naruszenia prawa UE. Wszystko przez brak zaangażowania naszego rządu w problem kryzysu uchodźców.
– Kluczowe jest to, by relokacja była wdrażana przez wszystkich. By tak się stało potrzebna jest wola polityczna, a także współpraca i zaufanie państw członkowskich – mówił w Strasburgu w Parlamencie Europejskim unijny komisarz ds. migracji i spraw wewnętrznych Dimitris Awramopulos. – Wiele państw członkowskich zwiększyło już swój wkład, ale niestety wciąż jest kilka, które nie przeprowadziły relokacji ani jednej osoby. Chcę jasno powiedzieć, że jest to naruszeniem ich zobowiązań – dodawał. Wśród państw, które miał na myśli, są Austria, Węgry i Polska, które nie relokowały do tej pory ani jednego uchodźcy. Ultimatum KE z terminem do czerwca objęło właśnie te 3 kraje.
Czytaj też:
KE rozmawia o praworządności w Polsce. Timmermans: Polski rząd jest otwarty na dialog