16 maja Komisja Europejska postawiła Polsce, Węgrom i Austrii ultimatum - jeżeli te kraje nie zmienią swojego nastawienia w kwestii relokacji uchodźców, wobec każdego z państw zostanie wszczęta procedura o naruszenie prawa Unii Europejskiej. Wszystkie trzy państwa sprzeciwiły się przymusowym kwotom imigrantów i przyjmowania uchodźców. Premier Beata Szydło po tej informacji KE zapowiedziała, że na takie rozwiązania nie ma zgody polskiego rządu.
– UE i KE narzucają swoją wolę, nie liczą się z dyskusją. Tymczasem to my mieliśmy rację w kwestii kryzysu migracyjnego i uchodźców. Sprawa będzie rozstrzygała się na wyższych forach europejskich, ale my będziemy też podtrzymywali swoje stanowisko – zapewniła Szydło.
Czytaj też:
Sondaż: Polacy przeciwko przyjmowaniu uchodźców z krajów muzułmańskich
Tusk: Możliwe konsekwencje
Na razie nie wiadomo, jak bardzo prawdopodobne jest nałożenie sankcji na Polskę, zwłaszcza, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości jeszcze nie rozpatrzył skargi, którą na relokację uchodźców złożyły m.in. Węgry i Słowacja (skarga została poparta przez Polskę – red.).
Mimo wątpliwości, głos w sprawie zabrał przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. W rozmowie z TVN24 stwierdził, że taka, a nie inna, polityka polskiego rządu może „wiązać się z pewnymi konsekwencjami”. – Jeśli polski rząd będzie, właściwie jako jeden z dwóch, trzech w Europie, zdecydowany, by nie uczestniczyć w solidarnym podziale uchodźców, to ma do tego prawo. Polski rząd ma pewne argumenty, jestem w stanie je zrozumieć, ale to będzie wiązało się nieuchronnie z pewnymi konsekwencjami. Taki obowiązują w Europie zasady – mówił Tusk.
Czytaj też:
KE stawia Polsce ultimatum ws. uchodźców. Błyskawiczna reakcja premier: Nie ma na to zgody rządu