Były ekspert Antoniego Macierewicza wyjaśnił, że bilet do USA kupił do koniec lutego, bo chciał spędzić Wielkanoc z rodziną. – Nie uciekałem z Polski, jestem w stanie wytłumaczyć wszystko w prokuraturze, nie zrobiłem niczego niezgodnego z prawem, wrócę – wskazał.
Wacław Berczyński potwierdził, że miał do wglądu dokumenty z MON, w których były zapytania ofertowe ws. przetargu na śmigłowce dla armii. – Wszystkie one miały najniższą klauzulę tajności. Dokumenty są klasyfikowane jako: poufne, zastrzeżone, tajne, ściśle tajne. Te, które miałem do wglądu, nie wymagały przechowywanie w sejfie. Procedura dostępu do nich jest bardzo dokładna, o czym byłem poinformowany – wyjaśnił. Dodał, że jeżeli zaistnieje taka potrzeba, pojawi się przed polską prokuraturą i udzieli wyjaśnień.
„Odnalezienie” Wacława Berczyńskiego przez dziennikarzy skomentował były szef MON Tomasz Siemoniak. „Berczyński ułatwia pracę prokuraturze i opisuje swój dostęp do dokumentacji w trakcie przetargu,który »wykończył«. Kiedy wezwanie?” – napisał na Twitterze polityk PO.
Szybka rezygnacja ze stanowiska i zniknięcie byłego już szefa podkomisji smoleńskiej z Polski, było szeroko komentowane m.in. przez opozycję. Wacław Berczyński po aferze, jaka wybuchła w związku z jego wypowiedzią o „wykończeniu” przetargu na caracale, przebywając w USA podał się do dymisji z pełnionych funkcji - w podkomisji MON i Radzie Nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi.
– Pan Berczyński najpierw opowiada rzeczy, które mają ogromną wagę – przyznaje się do nielegalnego wpływu na ogromny przetarg na caracale, potem okazuje się, że dzięki Macierewiczowi miał dostęp do dokumentacji przetargowej, wreszcie znika z Polski - komentował w rozmowie z Fakt24.pl były szef MON Tomasz Siemoniak.
Czytaj też:
PO: Kiedy Ziobro wyda list gończy za Berczyńskim, uczestnikiem największej afery III RP?