– Jest wyraźne napięcie, jeśli chodzi o relokację uchodźców. Odpowiedzialny za tę sprawę komisarz zapowiadał w PE, że kraje, które dotychczas nie realizują zobowiązań przyjętych w ramach tymczasowego mechanizmu relokacji, być może zostaną poddane jakiejś karze czy procedurze dyscyplinującej. W tym jest Polska – wskazał prof. Krasnodębski.
Rezolucja PE
Podczas posiedzenia Parlamentu Europejskiego w Strasburgu europosłowie potępili sytuację, w której mimo że państwa członkowskie UE zobowiązały się do przeniesienia 160 000 uchodźców z Włoch oraz Grecji do września 2017 roku, dotychczas tylko około 18 000 osób zostało faktycznie relokowanych.
Podczas obrad wskazano, że Malta i Finlandia to jedyne państwa, które są bliskie tego, by z tych zobowiązań się wywiązać. Dlatego też Parlament Europejski w rezolucji popartej 398 głosami, przy 134 głosach sprzeciwu i 41 wstrzymujących się, wezwał państwa UE do wywiązania się z przyjętych zobowiązań oraz do priorytetowej relokacji dzieci podróżujących samotnie oraz innych aplikantów wymagających szczególnej opieki.
– Wczorajsza rezolucja PE oznacza, że perspektywa jakichś kar na nas nałożonych jest dosyć realna. Oczywiście PE zajmuje zawsze stanowisko bardziej pronunijne. Jest bardziej lewicowo-liberalny niż Komisja (Europejska - red.) czy Rada Europejska, gdzie są reprezentowane państwa – zaznaczył europoseł.
Ważny wyrok
Prof. Krasnodębski podkreślił, że kluczowa będzie decyzja Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, do którego Węgry i Słowacja zaskarżyły decyzję o tymczasowym mechanizmie relokacyjnym. – Musimy liczyć się z tym, że Trybunał tę skargę odrzuci, a wówczas decyzja o mechanizmie relokacyjnym będzie obowiązywała, mimo tego, że Polska ma poważne argumenty pokazujące, że to nie jest to rozwiązanie kryzysu migracyjnego – wyjaśnił europoseł.
Premier nie ustępuje
We wtorek Komisja Europejska postawiła Polsce ultimatum. Jak poinformowała KE, jeśli do czerwca nie zmieni się nastawienie rządu w kwestii relokacji uchodźców, zostanie wszczęta procedura o naruszenie prawa UE. Ta zapowiedź ewentualnych konsekwencji dotyczy także Węgier i Austrii – innych państw, które nie zgadzają się na kwotowy podział uchodźców między kraje Unii Europejskiej.
Informacja o decyzji KE pojawiła się tuż przed zakończeniem wtorkowego spotkania Rady Ministrów, dlatego też na konferencji po RM, premier Beata Szydło odniosła się do tych wydarzeń. – Nie ma zgody polskiego rządu, by przymusowo zostały narzucone kwoty uchodźców. Nie ma możliwości przyjmowania uchodźców, takie jest stanowisko rządu – podkreśliła premier.
Czytaj też:
KE stawia Polsce ultimatum ws. uchodźców. Błyskawiczna reakcja premier: Nie ma na to zgody rządu