„NIK wskazuje, że walka z tym niebezpiecznym zjawiskiem okazała się w dłuższej perspektywie nieskuteczna. Nie udało się na stałe wyeliminować problemu dopalaczy. Co prawda w 2010 roku, po zmasowanej akcji wymierzonej w handlarzy dopalaczami, liczba osób zatrutych tymi środkami spadła w ciągu roku 2011 roku z 562 do 176, ale już w kolejnych latach - pomimo przeprowadzania kontroli przez inspekcje sanitarne - systematycznie rosła, aż do 2015 roku, kiedy to odnotowano rekordową liczbę ponad 7 tys. takich zgłoszeń” – brzmi fragment opinii pokontrolnej Najwyższej Izby Kontroli.
W raporcie wskazano, że uprawnienia, które nadano Państwowej Inspekcji Sanitarnej, były obłożone zbyt dużą liczbą wymogów proceduralnych przewidzianych przez prawo administracyjne, by mogły być skuteczne. Co więcej „handlarze dopalaczami mieli możliwość obchodzenia i lekceważenia wydawanych decyzji administracyjnych dotyczących zakazu prowadzenia działalności”.
NIK stwierdził również, że przepisy „nie nadążały za dynamicznymi zmianami na rynku dopalaczy”, a środki finansowe i zasoby kadrowe kierowane na walkę z dopalaczami były zbyt ograniczone. Także pomysł finansowego karania handlarzy dopalaczami okazał się nieskuteczny.
Kontrolerzy przygotowali także zalecenia pokontrolne, które mają pomóc w walce z handlem dopalaczami w przyszłości. Wśród nich znalazła się konieczność zdefiniowania ustawowego pojęcia „środek zastępczy”, a także postulat stworzenia systemu ostrzegania i reagowania na nowe środki psychoaktywne pojawiające się na rynku.