„Super Express” poinformował w środę 7 czerwca o wstydliwym fakcie z przeszłości byłego przewodniczącego podkomisji smoleńskiej Wacława Berczyńskiego. W 2004 roku Berczyński został zatrzymany przez oficera policji w Filadelfii i trafił do aresztu. Zarzucano mu obrazę sądu, szykanowanie oraz groźby terrorystyczne, wyznaczono kaucję 2 tys. dolarów. Ciężko ustalić, o co chodziło, bo dokumenty zostały zniszczone, a sam ekspert zasłania się brakiem pamięci. – Nic z tego nie pamiętam – stwierdził profesor w rozmowie z „Super Expressem”. – Ale z tego, co czytam, wynika, że obraziłem sąd i groziłem komuś. A na dodatek, że byłem terrorystą. Zważywszy na wysokość kaucji widocznie nie byłem aż taki groźny – dodał.
Czytaj też:
Posłowie PO znowu chcą wejść do MON. Pod lupę mają wziąć Berczyńskiego i Macierewicza
O komentarz poproszona została rzecznik PiS. Beata Mazurek w rozmowie z mediami w Sejmie wyjaśniła, że „Wacław Berczyński nie jest osobą, o której decydował klub PiS”. Jak dodała, jej zdaniem na pytanie o byłego szefa podkomisji smoleńskiej powinien odpowiedzieć Antoni Macierewicz.
Sam szef MON, pytany przez dziennikarzy o kontrowersje wokół swojego eksperta wyjaśnił, że miał on poświadczenie bezpieczeństwa ze strony władz USA. – Wiem na pewno, że Stany Zjednoczone i władze bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych poświadczały, że pan Berczyński jest osobą, która może zajmować się tajnymi informacjami i tajnymi sprawami – zaznaczył Antoni Macierewicz. Jak wskazał, polskie służby potwierdziły i zaakceptowały stanowisko amerykańskie.