Ścigaj przekonywała, że zarówno ona, jak i jej koledzy z Kukiz'15 są oburzeni stosowaną od lat w polskiej polityce praktyką czerpania korzyści finansowych ze spółek Skarbu Państwa. – Pani Sadurska jest bardzo sympatyczną osobą, ale tutaj nie kibicuję żadnym takim transferom i te transfery od lat są bardzo rażące i nie podobały nam się takie transfery - jak z posła można dostać się do biznesu, absolutnie okłamując swoich wyborców. Bo jako poseł, jako kandydat na posła, nie mówiła w swojej kampanii, że za chwilę zamierza opuścić swoich wyborców, nie dotrzymywać ich postanowień, tylko pójść na prezesa spółki za 90 tysięcy – mówiła posłanka Kukiz'15. – I temu się sprzeciwiamy – podkreślała.
Jest jednak pewien warunek, po spełnieniu którego Ścigaj mogłaby zaakceptować decyzję Sadurskiej i przyjąć tłumaczenia PiS, że potrzebują zaufanych ludzi w spółkach. – To by mnie tylko przekonało w momencie, kiedy pani Sadurska by powiedziała, że będzie tym aniołem stróżem PZU i będzie czuwać nad tą właśnie poprawną i dobrą linią tej firmy, ale zostając przy swojej pensji posła – powiedziała. – To wtedy byśmy wiedzieli, że to nie jest motywacja finansowa i to nie była trampolina do dużych pieniędzy – podkreśliła. – Mówienie wyborcom, że „będę posłem, będę ich reprezentować” - a tylko był to cel, tak jak w każdym innym przypadku wcześniej się działo, po prostu podziału zwykłych łupów partyjnych, bo tak się dzieje co cztery lata – ubolewała posłanka.
Czytaj też:
Sadurska powołana do zarządu PZU. Zacznie pracę od wtorku