„Super Express” wyliczył, że w trakcie pobytu na placówce w Madrycie w latach 2008-2012 Schnepf pobrał łącznie 62 151,98 euro dodatku, a jako ambasador w Waszyngtonie od 2013 do lipca 2016 r. otrzymał 50 468,30 dolarów. Daje to w sumie około 450 tys. złotych. „Dodatek był wypłacany na podstawie oświadczenia złożonego przez ambasadora” – poinformował biuro rzecznika MSZ.
Dziennik przypomina, że zgodnie z rozporządzeniem z 2002 roku ambasador jest uprawniony do pobierania „dodatku na pokrycie zwiększonych kosztów utrzymania rodziny”, gdy jego małżonek przebywa wraz z nim w placówce zagranicznej i nie ma w tym czasie zatrudnienia. Tymczasem – jak podkreśla „SE”, żona Ryszarda Schnepfa, Dorota Wysocka-Schnepf, była od października 2004 roku do czerwca 2016 roku pracownikiem TVP.
Oświadczenie w sprawie zarzutów „Super Expressu” wystosował sam zainteresowany. Wyjaśnił w nim, że „ambasador z zasady nie wypłaca i nie wylicza swojego uposażenia, nie przyznaje sobie dodatków, ani o dodatki nie występuje”.
„Wynagrodzenie ambasadora nie podlega też żadnym negocjacjom. Jest wyliczane przez MSZ na podstawie obowiązujących przepisów. Zgodnie z tą zasadą nigdy nie wyliczałem swojej pensji ani nie występowałem o żadne dodatki. Nie przypominam też sobie, bym kiedykolwiek pisał oświadczenie, iż moja małżonka jest osobą niepracującą, co więcej – fakt, iż pracowała w TVP był w MSZ i nie tylko, wiedzą powszechną” – poinformował Schnepf.
Były ambasador podkreślił, że z zadowoleniem przyjął informację, że MSZ występuje w tej sprawie do sądu ("SE" podał, że resort rozważa taką możliwość – red.) „Rozumiem, że Ministerstwo zarzuty kieruje wobec samego siebie, gdyż - jak wcześniej wspomniałem – to MSZ jest odpowiedzialne za wyliczanie pensji ambasadora” – wskazał.
Ryszard Schnepf podkreślił, że "MSZ nie wypłaca dodatków za »niepracowanie« małżonków". „Wręcz przeciwnie – dodatki dla małżonków kierowników i tylko kierowników placówek wynikają z faktu, iż małżonkowie kierowników placówek są obarczeni obowiązkami na rzecz RP, a dodatek dla nich jest formą wynagrodzenia za ich pracę oraz wynikające z niej koszty” – zaznaczył.
Na zakończenie były ambasador stwierdził, że sprawa jest według niego motywowana politycznie. „Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ta nieuzasadniona, krzywdząca i chybiona próba podważenia mojej wiarygodności jest reakcją na wyrażany przeze mnie publicznie krytycyzm wobec obecnego Ministra Spraw Zagranicznych oraz dyrektora generalnego MSZ” – oświadczył. Podobną opinię na Twitterze zaprezentowała jego żona.
twittertwitter