We wtorkowym wydaniu „Super Expressu” opublikowano artykuł, w którym stwierdzono, że były ambasador RP w Hiszpanii i USA Ryszard Schnepf przez lata miał bezprawnie pobierać dodatek na utrzymanie rodziny – łącznie około 448 tys. złotych. Dyplomata bronił się i twierdził, że to MSZ jest odpowiedzialne za wyliczanie pensji ambasadora. „Zaczyna się jak telenowela, ale nią nie jest. To film gangsterski” – od takich słów zaczął swoje oświadczenie na Facebooku, w którym odniósł się do sprawy.
Czytaj też:
Schnepf odpowiada na oskarżenia. „Ministerstwo zarzuty kieruje wobec samego siebie”
„Oszczercze i kłamliwe doniesienia „SE” nie zaskoczyły nas. Po naszym wyjeździe z Waszyngtonu przeprowadzono kontrolę w placówce. Grzebano w mailach i przesłuchiwano byłych współpracowników. Od powrotu do kraju w końcu lipca 2016 r. próbowano zbierać na nas haki, »sugerowano milczenie« – czytamy dalej w oświadczeniu dyplomaty na Facebooku. Schnepf przekonywał, że przez lata powstrzymywał się przed upublicznianiem prywatnych e-maili i sms-ów, ale „miarka się przebrała”. Jego zdaniem niektórzy członkowie kierownictwa MSZ, postanowili „haniebnie uderzyć” w coś, co ceni najbardziej, a mianowicie w „uczciwość”.
„Jeszcze w Ameryce sięgano po rózgę. A to za nazwanie Lecha Wałęsy bohaterem, a to za obecność profesora Rzeplińskiego na obchodach Święta Narodowego. Złowrogie wiadomości mnożyły się. Tylko część z nich zapisałem. Po powrocie do kraju, w październiku ub. roku, w związku z podjęciem przez żonę pracy w »Gazecie Wyborczej«, minister Waszczykowski »subtelnie« mnie ostrzegał” –pisał dalej.
Ujawniona korespondencja
Schnepf opublikował trzy zdjęcia, na których widać korespondencję z szefem MSZ Witoldem Waszczykowskim. „Oglądałem Horyzont. Po tych Twoich wypowiedziach głęboko żałuję, że nie wywaliłem Cię z ambasady rok temu razem z Arabskim. To jeden z wielkich błędów mojej polityki w MSZ” – brzmi jedna z wiadomości, którą otrzymał dyplomata od szefa resortu spraw zagranicznych.
Były ambasador RP w Hiszpanii i USA zauważył, że przy okazji afery z konsul honorową Szonert-Biniendą, Waszczykowski „po przyjacielsku” mu radził. „Ricardo, opanuj się” – brzmiała wiadomość od ministra. W ostatniej wiadomości Waszczykowski stwierdził, że jest krytykowany za to, że nie odwołał dyplomaty natychmiast. „Mam tego żałować?” – pytał.
„Kiedy w kwietniu 2016 r. zalała nas fala hejtu, kierownictwo MSZ nabrało wody w usta, nie krytykowało autorów obelżywych wpisów, ale dyscyplinowało mnie. Teraz już, za pośrednictwem usłużnych mediów, inspiruje kolejną, brutalną napaść, posługując się przy tym kłamstwem, a przede wszystkim udowadniając swoją niekompetencję, skoro nie ma wiedzy o podstawowej ustawie regulującej działalność służby zagranicznej. Polityczny kontekst jest oczywisty. Zaszczuć, zgnębić, dokopać, aby wreszcie zamilkł. A przecież chodzi tu o wyrażaną publicznie krytykę obecnej polityki zagranicznej, którą mają prawo oceniać wszyscy. Jest też akcent osobisty. Wściekłość i bezradność wobec ujawnienia osób, które nachalnie naciskały na mianowanie nieszczęsnej pani z Ohio. Jest też złość za krytyczny wobec władzy wywiad żony z profesorem Brzezińskim i ujawnienie, że nie chciał on spotkać się z ministrem Waszczykowskim. Zgoda, za to można kogoś nie lubić. Można też ignorować. Ale wykorzystywać autorytet i aparat Ministerstwa Spraw Zagranicznych do załatwiania osobistych porachunków? Jak szczotkę do zamiatania własnych brudów? Wstyd i hańba, Panowie! Czas bić na larum” – zakończył swój wpis Ryszard Schnepf.
Czytaj też:
Były ambasador Polski w USA: Były naciski ws. wyboru Szonert-Biniendy