– Śledztwo się toczy, więc wydaje mi się, że przyczyna jest do ustalenia. To potrwa pewnie jeszcze wiele lat. Są różne teorie, ale nie jestem od udowadniania tego. Uważam jednak, że są to sprawy indywidualne – powiedziała Krystyna Łuczak-Surówka. – W przypadku mojego męża jest tak, że ja go widziałam, identyfikowałam, jest sekcja. Nigdy przez te lata nie było kwestionowane nic w tej sprawie. Ekshumacja ciała Jacka Surówki jest w pełni bezzasadna i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Mnie zależy na jego spokoju. Ja wiem, że on tam leży – dodała. Krystyna Łuczak-Surówka poinformowała, że ekshumacja jej męża jeszcze się nie odbyła. – W tej chwili czekam na zgromadzenie Trybunału Konstytucyjnego, który orzeknie w tej sprawie – wyjaśniła.
Czytaj też:
Żona oficera zmarłego pod Smoleńskiem popiera Stuhra. „Tyle lat... a naród wciąż żądny krwi”
Żona podporucznika BOR, który zginął w katastrofie smoleńskiej podkreśliła, że będzie walczyła o „spokój ciała swojego męża”. Zdradziła również, że prawie rok temu dowiedziała się, że wszystkie akta śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej będą digitalizowane i wysyłane do domów rodzin ofiar. Przyznała, że wyraziła temu ostry sprzeciw, m.in. ze względu na fakt, że w aktach znajdują się też informacje tajne.
Krystyna Łuczak-Surówka przekonywała ponadto, że jest „ogromnie wdzięczna” Ewie Kopacz, która w 2010 r. była razem z rodzinami ofiar. – Dla mnie to był wtedy bardzo trudny moment – zaznaczyła i dodała, że na spotkaniach Ewy Kopacz z rodzinami ofiar „niektóre osoby zachowywały się skandalicznie”. – Ona znosiła to naprawdę z godnością, starała się bardzo spokojnie odpowiadać, ja nie wiem czy bym potrafiła się wynieść na taki poziom – stwierdziła.