Kinga Kamińska to była opozycjonistka z czasów PRL, która obecnie działa w stowarzyszeniu Obywatele RP. W 2013 roku została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za w„ybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej”. Postanowieniem prezydenta Andrzeja Dudy została odznaczona Krzyżem Wolności i Solidarności, jednak kilkanaście miesięcy później oddała odznaczenie. Zapowiedziała też, że nie przyjmie Krzyża Wolności i Solidarności w imieniu swojej matki, która walczyła w Powstaniu Warszawskim.
Na swoim profilu na Facebooku Kamińska poinformowała, że we wtorek 27 czerwca została zaatakowana. „Schodziłam dziś po południu do metra spiesząc się pod komisariat na Dzielnej, na przesłuchanie Ewy Siedleckiej (dziennikarka wyniesiona przez policję za udział w kontrmanifestacji 10 kwietnia - red.) Po schodach schodzę raczej powoli i ostrożnie, patrząc pod nogi. Jak to inwalidka. No bo dwie kule i orteza. Powyżej, oparci o murek ograniczający schody, stali czterej młodzi. Może było ich pięciu. Usłyszałam nad głową: to ta? ta!” – czytamy.
W dalszej części wpisu Kamińska opisuje atak, którego padła ofiarą. „Kiedy to powiedzieli odruchowo podniosłam głowę i spojrzałam. I załapałam się na prysznic w pysk - dobrze, że mam okulary. I dobrze, że to było tylko piwo (dziwne, że im nie było żal). I jeszcze bardziej dobrze, że nie dostałam tego piwa w butelce” – napisała.
Za namową znajomych Kamińska postanowiła zgłosić całą sprawę na policję. Na swoim profilu na Facebooku poinformowała, że od policjantów dowiedziała się, że m„onitoring nie obejmuje miejsca ataku ani tego, gdzie stali odważni i niezłomni, ani tego na schodach, gdzie była w momencie ataku”. Kamińska miała również otrzymać od funkcjonariuszy radę, aby złożyła przeciwko sprawcom pozew cywilny. Ostatecznie zgłoszenie zostało jednak przez policjantów przyjęte.