W ubiegłą środę, 28 czerwca, Lech Wałęsa zadeklarował, że razem z Władysławem Frasyniukiem pojawi się 10 lipca na Krakowskim Przedmieściu na kontrmanifestacji smoleńskiej. „My, Naród razem z Lechem Wałęsą i Władysławem Frasyniukiem na kontrmanifestacji miesięcznicy smoleńskiej 10 lipca 2017. To się dzieje teraz!” – tymi słowami zapowiedział na Facebooku swoją obecność. Jego planowane przybycie i ewentualne konsekwencje wzięcia udziału w kontrmanifestacji komentował na antenie Polskiego Radia Mariusz Błaszczak.
Czytaj też:
Wałęsa pojawi się na kontrmanifestacji 10 lipca. „Zobaczymy, kto będzie wyniesiony”
– Wszyscy są równi wobec prawa w Polsce bez względu na to, jak ktoś się nazywa. I nie ma przyzwolenia na łamanie prawa – zaznaczył minister. –
, bo przecież istotą tej blokady nie jest to, by przedstawić swoje poglądy. Istotą tej blokady, która jest organizowana przez bojówki totalnej opozycji, jest odebranie prawa innym do gromadzenia się. Odebranie prawa innym do tego, by mogli swobodnie modlić się za ofiary katastrofy smoleńskiej i wspominać tych, którzy polegli 10 kwietnia 2010 roku – tłumaczył Mariusz Błaszczak.Szef MSWiA wskazał, że za tego typu działaniami stoją „ci sami ludzie w Krakowie próbowali blokować wejście na Wawel Jarosławowi Kaczyńskiemu”. Błaszczak pytany o to, czy Lech Wałęsa zostanie w razie czego wyniesiony podobnie jak Władysław Frasyniuk, zaznaczył ponownie, że „nie ma przyzwolenia na łamanie prawa”.