Prezydent Stanów Zjednoczonych dziękując gospodarzom skierował swoje słowa najpierw do Andrzeja Dudy i Agaty Kornahuser-Dudy oraz do premier Beaty Szydło. Następnie zaznaczył, że jest bardzo zadowolony, że do obecnych dołączył były prezydent Lech Wałęsa. To spotkało się z krzykami i gwizdami części zgromadzonych osób.
– Gdybyśmy mieli do czynienia z mszą, to pewnie by mi przeszkadzało. To nie była msza, to było spotkanie polityczne, na którym padło to nazwisko, które u wielu ludzi budzi bardzo silne emocje negatywne. Myślę, że to dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem – mówił Konrad Szymański pytany o zachowanie zgromadzonych osób.
Zaznaczył, że nie ma żadnego znaczenia to, że były prezydent został zaproszony jako gość na to spotkanie przez stronę amerykańską. – Zdarzenia publiczne mają swoją dynamikę, swoją spontaniczność – dodał.
Incydent komentował dziś w rozmowie z Onetem sam były prezydent. – Ma pan wątpliwości, że to było reżyserowane? Zwieziono i ustawiono ludzi, a wszystkim kierowali dyrygenci. Ci ludzie nie przyjmują żadnych argumentów. Takie zachowania przypominają działania esbecji – mówił. – Gdyby nie to chamstwo, to prezydent Trump w swoim przemówieniu wymieniłby nas z 10 razy więcej. Gdzie pan miał Solidarność w jego przemówieniu? Takie zwycięstwo dla całego świata, a my przez takich durni to tracimy – dodał.