– My będziemy kontynuowali swój marsz aż do momentu, kiedy tu, niedaleko stąd, staną pomniki – Lecha Kaczyńskiego i wszystkich, którzy polegli w katastrofie smoleńskiej. I wierzę, że wtedy już będziemy też dużo więcej wiedzieli o przyczynach tej katastrofy, o tym, co się stało. Poważne badania prowadzone w skali międzynarodowej są w toku – mówił podczas 87. miesięcznicy smoleńskiej Jarosław Kaczyński. Do jego deklaracji odniósł się Tomasz Siemoniak.
– Sadzę, że to była bardzo ważna wypowiedź prezesa. Krótka, ale bardzo ważna. Po raz pierwszy zarysował ten horyzont, ten kres maszerowania co miesiąc. Już sam prezes widzi, że to było bez sensu – wskazał polityk Platformy Obywatelskiej. – Najpierw podziękował kontrmanifestantom, że dzięki nim było więcej manifestantów, a potem pokazał, gdzie będzie w przyszłości ten moment końca. Raczej nie będzie to „moment zbliżenia się do prawdy”, bo na to się nie zanosi – zaznaczył. Jak stwierdził, „być może pomniki to będzie ten moment”.
Poseł Platformy Obywatelskiej, który wraz z grupą kolegów z partii pojawił się 10 lipca na kontrmanifestacji, stwierdził, że obejrzenie miny Jarosława Kaczyńskiego idącego wśród policjantów było „bezcenne”. Były szef MON zaznaczył, że on sam wycofał się jeszcze przed rozpoczęciem obchodów miesięcznicy przed Pałacem Prezydenckim.