W czwartek „Gazeta Wyborcza” informowała, że były pracownik wrocławskiego oddziału PCK pod własnym nazwiskiem oświadczył, że przekazywał pieniądze ze zbiórek do rąk członków Prawa i Sprawiedliwości. Bartłomiej Łoś-Tynowski ujawnił m.in., że 7 tys. złotych wpłacił na kampanię minister Anny Zalewskiej.
Czytaj też:
Afera w PCK. Z darów na biednych finansowano kampanie polityków PiS. „Poseł wziął kopertę”
W czwartkowym wydaniu „Gazety Wyborczej” dziennikarz wrocławskiego wydania zaznaczał, że na Dolnym Śląsku o całej aferze mówi się już od kilku tygodni. Sprawą zajmuje się prokuratura, która jednak nie postawiła jeszcze konkretnych zarzutów. Doniesienia o nieprawidłowościach składało kilka niezależnych od siebie osób, w tym prezes oddziału PCK i jeden z pracowników organizacji. Wszystko zaczęło się od oszustw związanych ze zbiórką odzieży.
Jak dowiadujemy się ze śledztwa dziennikarskiego, nielegalny proceder zapoczątkowali w 2015 roku szeregowi pracownicy PCK, którzy założyli własną firmę i ubrania z darów, które miały trafiać do potrzebujących, sprzedawali w różnych źródłach z zyskiem dla siebie. Według nieoficjalnych szacunków mogli zarobić około miliona złotych. Dopiero wiosną tego roku sprawa wyszła na jaw. Prezesem oddziału był wówczas były radny PiS Rafał Holanowski, a wiceprezesem poseł PiS Piotr Babiarz.
To właśnie Babiarzowi kopertę z pieniędzmi miał wręczyć Bartłomiej Łoś-Tynowski. – Spotkaliśmy się na tyłach hotelu Agro, w ogródku. Poseł wziął kopertę – powiedział dziennikarzowi „Wyborczej”. Mężczyzna ujawnił także, że ze środków wyprowadzonych z PCK finansowana była kampania wyborcza Anne Zalewskiej, minister edukacji. Polityk nie odpowiedziała na pytania zadane jej przez dziennikarzy o źródła finansowania swojej kampanii.