– Bardzo charakterystyczne jest to, że każdego dziesiątego mówią nie o tym, że chcieliby manifestować, demonstrować, gromadzić się, tylko mówią, jak zablokować zgromadzenie tych, którzy upamiętniają ofiary tragedii smoleńskiej. Oni chcą zabrać prawa innym, chcą ograniczyć prawa innym. Czym są powodowani? Oni bronią tej kupy kamieni, nawiązując do wypowiedzi ministra Sienkiewicza, chcą, żeby było tak jak było – ocenił Błaszczak, pytany o obywateli, którzy protestują pod Sejmem w związku z planowanymi zmianami w Sądzie Najwyższym.
Jak mówił, teraz jest ich (demonstrantów – red.) około dwudziestu. – Śpią w namiotach, które sobie porozstawiali, a policjantów jest tylu, ilu trzeba, żeby zapewnić bezpieczeństwo. Takim newralgicznym punktem były wydarzenia z nocy z piątku na sobotę, kiedy przeskakiwali przez barierki, kiedy próbowali wedrzeć się na teren Sejmu, policjanci ich wynosili – tłumaczył.
Szef MSWiA pytany był o to, czy będą jakieś zarzuty w związku z tym dla tych, którzy próbowali się dostać na teren Sejmu. – Tak, oczywiście, o tym zdecyduje sąd. Przypomnę, że ci, którzy rzucali się pod samochody pani premier 18 grudnia ubiegłego roku na Wawelu i pod samochód premiera Jarosława Kaczyńskiego, popełnili wykroczenia, przyznał sąd, skazał ich na grzywnę. Ja myślę, że taka jest logika wymiaru sprawiedliwości – jeżeli ktoś ukarany nie naprawia krzywdy, jaką wyrządził, tylko popełnia jeszcze raz ten sam czyn, to naraża się na surowszą odpowiedzialność karną. Ale o tym decydują sądy, nie ja – przypomniał.
Czytaj też:
NA ŻYWO: Sejm przyjął ustawę o SN, protesty w całej Polsce. Projekt w Senacie