– Ja generalnie rzecz biorąc, swego czasu – użyję czasu przeszłego – znałem Lecha Wałęsę nieźle, a mój brat znał go naprawdę bardzo dobrze, więc wiedziałem z kim mam do czynienia i już jakby nie reagowałem, traktowałem na zasadzie: „cóż, tak jest” – tłumaczył Kaczyński. – Ale te nieustanne twierdzenia, że ja doprowadziłem do śmierci mojego brata, że ja namawiałem mojego brata do tego, żeby on lądował w sytuacji niebezpieczeństwa, to są rzeczy zupełnie niedopuszczalne – ocenił.
Czytaj też:
Kaczyński pozwał Wałęsę za wpisy na Facebooku
Prezes PiS powrócił też pamięcią do godzin poprzedzających tragedię. – Gdybym ja wiedział o tym, że jest jakieś niebezpieczeństwo i miał jakąś możliwość, to błagałbym go, żeby zrobił wszystko, żeby nie doszło do jakiejś tragedii – tłumaczył. – Natomiast było tak, że ja rozmawiałem rzeczywiście z bratem przez ten telefon satelitarny, ale to było zanim w ogóle na pokładzie dowiedziano się, że jest ta mgła. To było wiele minut przed tym. To zresztą było wielokrotnie mówione, także za czasów poprzednich rządów przyznawały te komisje, nam niechętne – dodał Kaczyński.
Prezes PiS wspominał, że jego ostatnia rozmowa z bratem była bardzo krótka i dotyczyła stanu zdrowia ich matki. – Mama była wtedy bardzo ciężko chora i była w szpitalu – przypomniał Jarosław Kaczyński. – I to wszystko – zaznaczył. Jak wyjaśnił, uznał, że powinien zareagować na oskarżenia ze strony m.in. Lacha Wałęsy, i wytoczył byłemu prezydentowi proces.