Medalik z imieniem i nazwiskiem byłego rzecznika MON ozdobiony jest z jednej strony czterema orzełkami i biało-czerwonymi barwami, a na odwrocie srebrnym orłem w koronie z podpisem Ministerstwo Obrony Narodowej. Fotografie swojego odkrycia opublikował na Twitterze dziennikarz Andrzej Rozenek, były polityk Ruchu Palikota. Informując o odznace Bartłomieja Misiewicza przypomniał, iż coiny to popularna pamiątka, wybijana głównie dla generałów.
„W nasze ręce wpadł też krążek wyprodukowany na zlecenie MON, który zapewne wkrótce stanie się szlagierem wśród kolekcjonerów. Otóż własny coin otrzymał pupil ministra Macierewicza, doradca i były rzecznik prasowy Bartłomiej Misiewicz” – napisał w tekście dla tygodnika „Nie”. Na jego publikację odpowiedziało ministerstwo, udzielając wywiadu portalowi wPolityce.pl. „Wbrew pojawiającym się opiniom nie jest to medal, a jedynie okolicznościowa moneta pamiątkowa, która zgodnie z tradycją stanowi formę osobistego podziękowania dla osoby obdarowanej” – mogliśmy się dowiedzieć. Medalik ten miał powstać jeszcze w czasie, gdy Misiewicz pracował w MON.
Według Rozenka podobne medaliki mogą kosztować po 20 zł za sztukę, a produkuje się je zwykle w większych ilościach. W sklepie woj-pol.pl podobne pamiątki kosztują już nawet po 45 zł, tak więc ministerstwo musiało sporo zapłacić za ten gest w stosunku do rzecznika. Rozenek przypomina, że minister Antoni Macierewicz obiecywał walczyć z niepotrzebnymi wydatkami w swoim resorcie i przywołał sprawę pluszowych misiów za 52 tys. złotych.
Wiadomość o coinie Bartłomieja Misiewicza wywołała falę negatywnych reakcji na Twitterze. Internauci zwrócili uwagę na fakt, że swój własny coin ma także wiceminister Bartosz Kownacki, który swego czasu chwalił się nim w mediach społecznościowych.