Andrzej Rudnik porównał krajobraz w Borach Tucholskich oraz na Kaszubach do detonacji bomby atomowej. Podróżnik Wojciech Cejrowski nie podzielał tej opinii i stwierdził, że to normalne zjawiska przyrodnicze oraz „trochę wiatru”. Zwrócił ponadto uwagę, że jesteśmy w fazie ocieplenia klimatu. – Natomiast pan ma się czego bać. Wie pan czemu pan się bał? Bo pan się nie modlił – ocenił.
Dalej Wojciech Cejrowski zwrócił uwagę na obserwacje swojego stryja podczas ostatnich wichur. – Zaobserwował, że gdzie była kapliczka na posesji, tam wicher nie uderzył, zboża nie wyłożył. Gdzie się ludzie modlą i zapraszają księdza, żeby poświęcił ziarno przed siewem, tam nie wyłożyło się, a kto nie łazi do kościoła albo zbiory robi w niedzielę bądź w święto maryjne, temu się wyłożyło – powiedział.
W odpowiedzi na słowa podróżnika, zdumiony Rudnik przypomniał mu o ofiarach nawałnic. – Panie Wojciechu, ale troszeczkę pan przesadził, bo nie wiem, co na ten temat powiedzą ludzie, którzy stracili całe majątki czy życie. Nie powie pan, że się nie modlili – zaznaczył. Na to Cejrowski odparł, że bierze pod uwagę średnią statystyczną. Podkreślił, że w przypadku zjawisk silniejszych od człowieka, on ma się „do czego odwołać”, dlatego też się nie boi. – Mogę się zawsze rzucić na kolana, zapalić gromnicę i jakoś mnie to pozycjonuje w mniejszej kuli strachu – dodał.