Sprawa dotyczy czasów, gdy Bartłomiej Misiewicz pełnił funkcję szefa gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza, czyli w pierwszych miesiącach 2016 roku. Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza” 24 marca 2016 roku Misiewicz zawarł dwie umowy, które wzbudziły wątpliwości urzędników z Najwyższej Izby Kontroli, sprawdzających wykonanie budżetu państwa za rok 2016 (kontrola dotyczyła części 29 – Obrona narodowa). Wartość dwóch umów, opiewających na kwotę 651,5 tys. złotych, według NIK „budzi podejrzenie naruszenia dyscypliny finansów publicznych”. "GW" napisała również, że NIK złoży doniesienie w tej sprawie do prokuratury.
Choć publikacja „Gazety Wyborczej” pojawiła się w sieci już w niedzielę wieczorem, to Ministerstwo Obrony Narodowej odniosło się do tekstu dopiero w poniedziałek po godz. 21. W krótkim komunikacie, pod którym podpisała się rzeczniczka prasowa resortu obrony ppłk Anna Pęzioł-Wójtowicz, czytamy, że MON udzieliło Rzecznikowi Dyscypliny Finansów Publicznych pełnych informacji.
„Umowy będące przedmiotem kontroli wymagały przesunięcia środków przeznaczonych na działalność komunikacyjną w ramach budżetu MON” – brzmi cały komunikat resortu, będący odpowiedzią na publikację „GW”.
Czytaj też:
NIK zawiadomi prokuraturę ws. Misiewicza. Chodzi o umowy na ponad 650 tys. złotych