Pierwsza umowa na 36,8 tys. zł dotyczyła produkcji spotu reklamowego pt. „MON – bezpieczeństwo”, druga – emisji tego spotu (na 614,9 tys. zł). Fakt24.pl podkreśla, że Misiewicz obie umowy podpisał 24 marca 2016 r. jako szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza. Podpisując dokumenty miał pełnomocnictwo szefa MON. Okazuje się jednak, że w budżecie resortu na cele zawarte w umowach nie było pieniędzy. Zbigniew Matwiej, szef wydziału prasowego NIK podkreśla, że przed podpisaniem umów kwota nie była ujęta w planie finansowym MON.
Czytaj też:
NIK zawiadomi prokuraturę ws. Misiewicza. Chodzi o umowy na ponad 650 tys. złotych
Wracają kontrowersje
Sprawa dotyczy czasów, gdy Bartłomiej Misiewicz pełnił funkcję szefa gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza, czyli w pierwszych miesiącach 2016 roku. Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza” 24 marca 2016 roku Misiewicz zawarł dwie umowy, które wzbudziły wątpliwości urzędników z Najwyższej Izby Kontroli, sprawdzających wykonanie budżetu państwa za rok 2016 (kontrola dotyczyła części 29 – Obrona narodowa). Wartość dwóch umów, opiewających na kwotę 651,5 tys. złotych, według NIK „budzi podejrzenie naruszenia dyscypliny finansów publicznych”. "GW" napisała również, że NIK złoży doniesienie w tej sprawie do prokuratury.
Do sprawy resort kierowany przez Macierewicza odniósł się w poniedziałek 28 sierpnia wieczorem. „Umowy będące przedmiotem kontroli wymagały przesunięcia środków przeznaczonych na działalność komunikacyjną w ramach budżetu MON” – brzmi cały komunikat resortu, będący odpowiedzią na publikację „GW”.
Czytaj też:
NIK prześwietliła Misiewicza, sprawa ma trafić do prokuratury. Jest odpowiedź MON