– Jak dzisiaj patrzę, to dokładnie widać, że obaj Kaczyńscy od początku szukali kwitów i papierów podobnych, żeby hakami mnie szantażować. Myśleli, że mnie zaszantażują. Bezpieka sobie nie poradziła, a Kaczyńscy sobie poradzą. Oni myśleli i kiedy ich wyrzuciłem, dostałem informację że oni nic nie pracują, tylko zbierają na wszystkich haki, a więc od początku chcieli postępować w taki sposób – mówił Lech Wałęsa.
Były prezydent Polski pytany był o słowa byłego opozycjonisty Krzysztofa Wyszkowskiego, który stwierdził, że były prezydent nie ma prawa przychodzić na pl. Solidarności. Wałęsa ocenił, że autor tej wypowiedzi jest „defetystą, mitomanem i chorym człowiekiem”. – Oni nie mogą wierzyć, że elektryk mógł tego dokonać, że mógł stać od początku do końca i doprowadzić sprawy do końca. Oni mówią: nie, musiał mu ktoś pomagać, on nie był w stanie – mówił.
Odnosząc się z kolei do słów Andrzeja Gwiazdy, który zarzucił byłemu prezydentowi, że już w 1968 roku stał z ZOMO na przeciwko studentów zaznaczył, że „walczył czysto i uczciwie”. – W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Jak jestem wierzący, nigdy coś podobnego nie miało miejsca. Oni wymyślają fanaberie, niebywałe rzeczy. Walczyłem czysto i uczciwie. A co dokonał Gwiazda? Póki był ze mną, ja go sterowałem i ustawiałem, to był wielkim Gwiazdą – podkreślił.