– Wyrzucenie prawników przelało czarę goryczy. Patryk Jaki wielokrotnie już demonstrował, że nie jest bezstronny, co jest obowiązkiem nie tylko przewodniczącego komisji, ale i każdego jej członka – tłumaczył wiceprezydent stolicy Witold Pahl. Zastępca Hanny Gronkiewicz-Waltz przywołał również wykładnie dotyczącą przesłanek wyłączenia pracownika na podstawie kodeksu postępowania administracyjnego. W myśl przepisów, „każdy członek organu rozpoznającego sprawę zobowiązany jest działać bezstronnie i obiektywnie, powstrzymując się od wszelkich form sabotowania stron. Na jego postępowanie nie może mieć wpływu presja polityczna lub interes osobisty, rodzinny, partyjny”
twitter
Patryk Jaki wyrzuca przedstawicieli miasta z posiedzenia komisji
Przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji Patryk Jaki wyprosił z sali przedstawicieli stołecznego Ratusza. Nie spodobały mu się pytania, którymi starali się przygwoździć jednego ze świadków. – Słyszycie, co świadkowie przeszli, a teraz próbujecie po raz drugi przeczołgać tych ludzi – mówił. Po burzliwej wymianie zdań z prawnikami reprezentującymi miasto, zarządził 10 minutową przerwę. Później poddał pod głosowanie wniosek o wykluczenie Zofii Gajewskiej i Bartosza Przeciechowskiego. Komisja, w której większość stanowią reprezentanci PiS, głosami 5 do 2 potwierdziła wykluczenie prawników. 3 osoby wstrzymały się od głosu.
Reprezentanci miasta dopytywali jedną z lokatorek o jej zaległości w płatnościach, pochodzące jeszcze sprzed momentu przejęcia nieruchomości przez nowych właścicieli. – Pani zalegała wielokrotnie z czynszem, były nakazy eksmisji. Składała wniosek o zawarcie umowy najmu na ten sam lokal. Miasto chciało z panią zawrzeć nową umowę, ale pani Thomas nie przekładała potrzebnych do tego dokumentów, choć była wzywana do tego pięć razy – podkreślali. Patryk Jaki nie chciał pozwolić na tego typu pytania. – Słyszycie, co świadkowie przeszli, a teraz próbujecie po raz drugi przeczołgać tych ludzi! – mówił. Swoją decyzję tłumaczył także w przerwie obrad. – To było dręczenie tych ludzi – podkreślał.