O sprawie Igora Stachowiaka głośno było blisko trzy miesiące temu. Dziennikarze TVN ujawnili zapis z kamery paralizatora, z którego wynika, że wobec zatrzymanego w połowie maja ubiegłego roku na rynku we Wrocławiu stosowano przemoc. Mężczyzna zmarł na jednym z wrocławskich komisariatów policji. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu. W związku z tym, co stało się na jednym z wrocławskich komisariatów, szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego policji z Wrocławia. Pracę straciło również pięciu policjantów z komisariatu Wrocław Stare-Miasto oraz z komendy miejskiej. Śledczy nie wykluczają, że funkcjonariusze mogą usłyszeć zarzuty znęcania się nad zatrzymanym mężczyzną.
Minister sprawiedliwości zapowiadał przed trzema miesiącami, że materiały ze śledztwa będą ujawnione. W ten sposób minister odpierał ataki sugerujące, że prokuratura działała nieprawidłowo. – Mam nadzieję, że moja decyzja zostanie przyjęta ze zrozumieniem przez panią prokurator, by akta tej sprawy ujawnić, tak, by każdy mógł się przekonać, jak jest naprawdę – deklarował wówczas.
Dziennikarz RMF FM ujawnił jednak, że minister sprawiedliwości w ogóle nie skierował w tej sprawie wniosku do poznańskiej prokuratury. Według RMF FM spełnienie polecenia Ziobry i ujawnienie materiałów ze śledztwa mogłoby wywrócić śledztwo do góry nogami, ponieważ do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów, a ujawnienie dokumentów mogłoby to uniemożliwić.
Czytaj też:
Szef KGP: Nie będzie cząstkowego informowania o śledztwie ws. Igora Stachowiaka. Czynności trwają