Sąd odrzucił wniosek polityków Nowoczesnej w sprawie rzekomej inwigilacji Ryszarda Petru

Sąd odrzucił wniosek polityków Nowoczesnej w sprawie rzekomej inwigilacji Ryszarda Petru

Ryszard Petru
Ryszard Petru Źródło: Newspix.pl / Artur Widak
„Gazeta Wyborcza” poinformowała, że sąd na posiedzeniu niejawnym podjął decyzję o niepodejmowaniu śledztwa w sprawie rzekomej inwigilacji lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru. W ocenie sądu nagrania z jednego dnia to za mało, by mówić o inwigilacji.

Wnioskodawcami w tej sprawie był Ryszard Petru oraz Katarzyna Lubnauer. Politycy Nowoczesnej powoływali się na udostępnione przez Gazetę Wyborczą nagrania rozmów policjantów, z których miało wynikać, że Petru oraz dwaj członkowie Obywateli RP byli śledzeni. W ocenie sądu nagrania z jednego dnia (21 lipca) to za mało, by można było mówić o inwigilacji. W związku z tym, na posiedzeniu niejawnym sąd odrzucił wniosek Nowoczesnej. Z orzeczenia sądu wynika, iż skarżący nie udowodnili, że działania policji miały charakter inny niż incydentalny, związany z zabezpieczeniem zgromadzenia publicznego. Sprawa ewentualnej inwigilacji lidera Nowoczesnej jest również badana przez prokuraturę. Śledczy sprawdzają, czy funkcjonariusze nie naruszyli prawa. Decyzja o wszczęciu postępowania nie została jednak jeszcze podjęta.

Działania operacyjne policji wobec Petru

Pod koniec lipca „Gazeta Wyborcza” informowała, że policja inwigilowała członków opozycji. Dziennik ma dowody na działania operacyjne wobec Ryszarda Petru, a także dwóch przedstawicieli RP. Nagrania, mające być dowodami na inwigilację członków opozycji, „Gazeta Wyborcza” otrzymała mailem od nieznanego nadawcy. Pochodzą z 21 lipca, gdy w Sejmie debatowano nad projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. Z nagrań udostępnionych przez dziennik wynika, że lider Nowoczesnej Ryszard Petru, a także dwaj członkowie ruchu Obywatele RP Wojciech Kinasiewicz i Tadeusz Jaskrzewski byli obserwowani i śledzeni podczas protestów tego dnia.

Mariusz Błaszczak stwierdził, że „gdyby Ryszard Petru faktycznie był inwigilowany, wówczas nie byłby wymieniany po nazwisku”. – Na tym polega funkcja działań operacyjnych, że stosuje się kryptonimy, a nie nazwiska. Więc to jest wszystko śmiechu warte – tłumaczył szef resortu spraw wewnętrznych. Pytany o szczegóły sprawy szef MSWiA skupił się...na języku, którego używali policjanci na opublikowanych nagraniach. – Proszę zwrócić uwagę na to, że policjanci mówiąc o tych politykach, mówią: pan... i pada nazwisko. Nie ma wulgaryzmów. To jest bardzo kontrastowe z tym, jak politycy Platformy Obywatelskiej rozmawiali przy ośmiorniczkach – powiedział polityk PiS.

Źródło: Gazeta Wyborcza