Gosiewski podkreślił w piątkowej rozmowie z dziennikarzami, że wyniki przeglądu zostałyby ogłoszone w tym tygodniu, "gdyby nie zmniejszona aktywność premiera w związku z jego wypadkiem". W niedzielę Jarosław Kaczyński złamał rękę.
Minister podkreślił, że premier "nawet najbliższym współpracownikom nie ujawnił", w którym z resortów będą zmiany. Gosiewski powiedział, że "od ministrów wciąż uzyskiwane są wyjaśnienia" w związku z przeprowadzonym przeglądem resortów. Te wyjaśnienia, jak dodał, "będą istotne z punktu widzenia" ewentualnych zmian w rządzie. Podtrzymał, że może chodzić o jedną - dwie zmiany.
Według mediów, ministrami zagrożonymi dymisją są: szef resortu transportu Jerzy Polaczek oraz minister gospodarki Piotr Woźniak.
Gosiewski dopytywany, czy Polaczek straci stanowisko, powiedział, że "minister transportu ma zadanie niełatwe, najtrudniejsze w rządzie; ma plan, który - mimo że wiele zrobiono - wciąż jest mgławicowy". Gosiewski dodał, że premiera "interesuje, kiedy drogi fizycznie powstaną". Podkreślił też, że "sprawa tego resortu nie jest jeszcze w żadną stronę rozstrzygnięta".
Minister był też pytany, czy możliwe jest, że PiS będzie chciało "przejąć" któryś z resortów nadzorowanych obecnie przez koalicjantów. Przedstawiciele Samoobrony kierują resortami rolnictwa, pracy i polityki społecznej oraz budownictwa; LPR - ministerstwem edukacji narodowej i gospodarki morskiej.
Gosiewski powiedział, że "na obecnym etapie" nie ma takich planów. Dodał jednak, że "być może w przyszłości" tak się stanie. "Możemy być zainteresowani resortem, który wiąże się z priorytetem rządu" - powiedział minister. Nie chciał jednak odpowiedzieć, o który resort chodzi.
Pytany, czy możliwe jest wejście do rządu Kazimierza Marcinkiewicza, odpowiedział, że jeśli były premier "zmieni pogląd" i będzie chciał zostać członkiem rządu, "to nie jest to sprawa nie do rozwiązania". "Gdyby chciał wrócić, proszę bardzo" - powiedział Gosiewski. "Bardzo cenimy Kazimierza Marcinkiewicza" - dodał. Jak mówił, wielką stratą byłoby, gdyby były premier "funkcjonował tylko w orbicie kapitału prywatnego".
Marcinkiewicz jest wciąż jednym z dziewięciu kandydatów na stanowisko prezesa PKO BP. Rada Nadzorcza banku nie dokonała w środę wyboru, gdyż z członkostwa w niej zrezygnował prof. Jerzy Osiatyński i rada przerwała posiedzenie. Marcinkiewicz zapowiedział, że nie zamierza zajmować się polityką. Jak sam mówił, otrzymał dwie krajowe propozycje pracy z prywatnego biznesu i dwie za granicą.
Gosiewski pytany, czy Marcinkiewicz zostanie prezesem PKO BP odparł, że "to zależy od Rady Nadzorczej, w tej sprawie ze strony Kancelarii Premiera nie są podejmowane żadne działania". Podkreślił, że będzie to suwerenna decyzja Rady Nadzorczej. Ocenił przy tym, że "człowiek, który sprawnie kierował rządem ma kwalifikacje do innych działań".
Dziennikarze pytali też Gosiewskiego, czy możliwe jest, że w przypadku porażki Marcinkiewicza w konkursie na prezesa PKO BP, b. premier zostanie szefem spółki paliwowej Lotos. O takiej ewentualności pisała m.in. "Gazeta Wyborcza". Gosiewski powiedział, że Marcinkiewicz "może być w wieloraki sposób spożytkowany dla dobra kraju".
O Marcinkiewicza był także pytany prezydent Lech Kaczyński, który przebywał w piątek z wizytą w Rumunii. "Uważam, nie wdając się w treść przepisów, że Kazimierz Marcinkiewicz świetnie by sobie dał radę z prezesurą banku PKO BP, czy jakiegokolwiek innego" - powiedział prezydent.
Lech Kaczyński zaznaczył, że Marcinkiewicz przez wiele lat zdobywał wiedzę o gospodarce i zna się na niej. Jak mówił, prezes tak dużego banku, jakim jest PKO BP, "nie jest człowiekiem od bardzo szczegółowych rozwiązań, tylko od tego, żeby w ogóle znać się na gospodarce i na strategii".
ab, pap