Niepełnosprawna 11-latka zgwałcona w szkole? „Zostawiają nastolatków bez nadzoru”

Niepełnosprawna 11-latka zgwałcona w szkole? „Zostawiają nastolatków bez nadzoru”

Niepełnosprawna 11-latka zgwałcona w szkole? Źródło: X-news
Wracamy do bulwersującej sprawy z Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie kilka miesięcy temu w szkole specjalnej 11-letnia dziewczynka miała zostać zgwałcona przez dwóch innych uczniów. Matka dziecka zarzuciła pracownikom placówki niedopełnienie obowiązków i brak nadzoru nad uczniami. Czy po tym, co się stało, dziewczynka może czuć się w szkole bezpiecznie?

11-letnia córka pani Zofii jest niepełnosprawna umysłowo i od 3 lat uczy się w gorzowskim Zespole Szkół Specjalnych nr 14. W maju tego roku matka dziewczynki dokonała wstrząsającego odkrycia. – Mając w ręku majtki córki, zwróciłam uwagę, że była taka plama jakby to była krew –wspominała pani Zofia w poprzednim materiale UWAGI!. Od dziewczynki dowiedziała się, że dwóch kolegów wciągnęło ją pod schody w szkole i uprawiało z nią seks.

Gdy kobieta poszła z dzieckiem do lekarza, ten stwierdzić miał, że dziewczynka nie ma błony dziewiczej, ale jej przerwanie nastąpiło wcześniej. Matka zapytać miała córkę o okoliczności takiego bolesnego stosunku. – Córka mi odpowiada, że w toalecie, w szkole, na przerwie – mówiła dziennikarce UWAGI! kobieta. – Moim zdaniem zawiniła tu szkoła. Tak samo ci chłopcy, jak i moje dziecko, nie byli dopilnowani na przerwach w tej szkole – twierdziła.

Na te zarzuty odpowiadał dyrektor placówki. – Ja uważam, że szkoła i uczniowie w tej szkole kontrolowani są w sposób bardzo dobry – mówił Emil Błaszkowski i dodał, że nie było możliwości, żeby pod schodami doszło do wydarzeń, o których wspominała matka dziewczynki.

Pani Zofia złożyła do prokuratury zawiadomienie o niedopełnieniu obowiązków przez pracowników szkoły. Po odmowie wszczęcia postępowania kobieta złożyła zażalenie do sądu. Sędzia zdecydował, że prokuratura powinna poczekać na ustalenia sądu rodzinnego, który oddzielnie zajmuje się sprawą zgwałcenia dziewczynki przez innych uczniów szkoły.

– Odbyło się przesłuchanie córki. Biegły sądowy stwierdził, że Agatka nie ma skłonności do konfabulacji – mówi teraz matka dziewczynki i dodaje, że od jej dziecka wzięte zostały wymazy do badań. Materiał pobrany został także od chłopców.

Pani Zofia już w przeszłości interweniowała w sprawie bezpieczeństwa jej córki na terenie szkoły. Pierwsze problemy pojawiły się już na początku nauki w tej placówce. – Córka mi powiedziała, że koledzy z klasy w krzakach ściągali jej majteczki i oglądali, co tam ma – opowiada pani Zofia. Wspomina też sytuację, kiedy na teren szkoły dostać miał się grasować pedofil. – Czymś zachęcił dziewczynki, bo to nie tylko moja córka... tyle że moją córkę przytrzymał za rękę. Zmusił do innej czynności seksualnej – mówi. Według pani Zofii różni ludzie wiedzą, że "w szkole dochodzi do spraw takich, jak z Agatą". – Nie chcą o tym głośno mówić. A szkoda, bo szybciej by można było naprawić coś w tej szkole – uważa.

Dotarliśmy do pani Ireny, matki zastępczej dziewczynki, która przez siedem lat uczyła się w tej samej placówce co córka pani Zofii. Kobieta nie ma wątpliwości, że jej podopieczna uprawiała wtedy seks z innym uczniem na terenie szkoły. – Zapytana gdzie, powiedziała że w toalecie szkolnej. Ginekolog stwierdził, że nie jest dziewicą, że to już jest od dłuższego czasu i wykluczył ciążę – mówi pani Irena. Dodaje, że dziewczynka miała wtedy 13 lat, a jej kolega - 15. – W szkole nie chcieli dać wiary. Pani psycholog stwierdziła, że dziecko ma skłonności do konfabulacji, że może sama wymyślać takie historie – wspomina. Jak mówi, sąd potwierdził, że do zbliżenia doszło, ale "chłopak jest na takim stadium rozwoju umysłowego, że nie odpowiada za swoje czyny". – Dla mnie to jest wina szkoły. Zostawiają tych nastolatków bez nadzoru – nie ma wątpliwości pani Irena.

– 4 września Agatka dostała pierwszy raz miesiączkę. Jak ja mam puścić dziecko [do szkoły - red.], bojąc się, że będzie niedopilnowane? – pyta matka Agaty i dodaje, że żaden lekarz nie podejmie się zabezpieczenia jej dziecka przed ciążą. - Pozostaje mi kupić prezerwatywy i zapakować do plecaka? – mówi. Kobieta nie może przenieść córki do innej szkoły, bo ta, do której chodzi, jest jedyną placówką w całym mieście dla dzieci o takim stopniu niepełnosprawności. Dlatego pani Zofia poprosiła o przyznanie dziecku asystenta osobistego.

– Byłam na rozmowie u wiceprezydenta w tej sprawie – wspomina pani Zofia. – Usłyszałam, że jeśliby Agatce przydzielili asystenta, to połowa rodziców mogłoby też wystąpić z taką prośbą – mówi. Dodaje, że rozmawiała o tym także z dyrektorem szkoły, ale ten miał odmówić, tłumacząc że jej córka ma orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu lekkim, tymczasem do przydzielenia asystenta potrzebny jest stopień przynajmniej umiarkowany. – Usłyszałam, że rozważa pociągnięcie mnie do odpowiedzialności za zszargane jego nerwy – mówi matka Agaty.

Dyrektor szkoły zaprzecza zarzutom pani Zofii. Twierdzi, że ani nie odmówił przyznania jej córce asystenta, ani też nie groził jej sądem. – Wziąłem pismo, przeczytałem i powiedziałem pani Zofii wprost: "pani Zofio, na dzisiaj nie jestem w stanie pani odpowiedzieć, po konsultacjach odpowiem". W piątek były konsultacje i zdecydowano o przyznaniu [nauczyciela - red.] – mówi Emil Błaszkowski.

Także przedstawiciele kuratorium potwierdzają, że dziewczynka będzie miała dodatkową opiekę na terenie szkoły. – Dziewczynka będzie miała nauczyciela, który będzie się opiekował tylko nią podczas przerw, kiedy będzie wychodzić z klasy do toalety. To będzie nauczyciel przeznaczony dla niej – mówi Joanna Lipińska z kuratorium oświaty.

Po dwóch tygodniach zwolnienia lekarskiego córki pani Zofia pierwszy raz w tym roku szkolnym zaprowadziła dziecko do szkoły. Postanowiła, że zostanie tam na czas lekcji i osobiście będzie pilnować bezpieczeństwa córki podczas przerwy. – Każdy rodzic powinien być pewny, że dziecku nie stanie się krzywda w szkole. Żadna matka nie powinna się martwić, czy dziecko nie zajdzie w ciążę w wieku 11 lat – mówi matka Agaty. Pani Zofia czeka na kolejne ustalenia sądu rodzinnego, który zajmuje się sprawą jej córki. Kobieta boi się, że może nie wiedzieć o wszystkim, co działo się z jej dzieckiem na terenie szkoły.

Źródło: X-news