O sytuacji w polskiej służbie zdrowia i strajku lekarzy rezydentów prezes PiS wypowiadał się na piątkowym (13 października) spotkaniu z klubami „Gazety Polskiej”. – Udział wydatków na służbę zdrowia w PKB, czyli tej ogólnej puli corocznych dochodów, tego wszystkiego, co odliczając koszty w Polsce, jest wytwarzane, to ciągle jest bardzo mało, to jest 4 proc. z kawałkiem – potwierdził głoszone przez protestujących informacje. - To ciągle rośnie, ale to rośnie dość wolno. Takie minimum minimorum (z łaciny - absolutne minimum – red.), ale podkreślam minimum minimorum to jest 6 proc. – mówił.
Czytaj też:
W sobotę pikieta lekarzy rezydentów przed KPRM. Przedstawią swoje postulaty
„Nie ma cudów”
– Do tego będziemy musieli rzeczywiście dojść, ale nie możemy tego robić pod wpływem nacisków grupy młodych ludzi – zaznaczył. Zwrócił także uwagę na aktywność polityków innych formacji politycznych, którzy otwarcie poparli protest rezydentów. – My rozumiemy ich racje, szanujemy to, nikt nie przeszkadza im strajkować, natomiast z pewnym niepokojem patrzymy na to, że tutaj pojawiają się osoby, które jako żywo ze służbą zdrowia nie mają nic wspólnego, a które próbują z tego robić politykę – mówił. Na koniec Jarosław Kaczyński stwierdził, że winę za obecną sytuację w służbie zdrowia ponoszą poprzednie rządy. – Nie ma cudów – podsumował swój wywód.
Czytaj też:
Fiasko rozmów, lekarze rezydenci wznawiają protest głodowy. „Spotkaliśmy się z szantażem”
Czego domagają się młodzi lekarze?
- zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do poziomu Europejskiego nie niższego niż 6,8 proc. PKB w przeciągu trzech lat oraz do 9 proc. w ciągu 10 lat
- likwidacji kolejek
- rozwiązania problemu dramatycznego braku personelu medycznego
- likwidacji biurokracji w ochronie zdrowia
- poprawy warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia.
Co, według ich postulatów, stanowi aktualnie największy problem systemu?
- najniższe w Europie publiczne nakłady na ochronę zdrowia (tylko 4,7 proc. PKB; w innych krajach od 6 proc. do 11 proc., a w USA nawet 17 proc.; według OECD minimum to proc. PKB)
- upokarzające pacjenta i medyka kolejki (pilna wizyta u kardiologa dziecięcego 4 miesiące, oczekiwanie na diagnozę raka piersi jedyne 37 tygodni)
-
braki personelu medycznego (W Polsce na 1000 mieszkańców mamy tylko 24,6 osób zatrudnianych w sektorze medycznym w tym lekarze 2,2, pielęgniarki 5,1. Dla porównania w Niemczech 61,4 a we Francji 63,5)
- biurokracja (10 minut na biurokrację, a 5 dla pacjenta)
- źle wynagradzany personel medyczny (14 zł za godzinę ratowania twojego życia)
Czytaj też:
To zdjęcie przekona sceptyków do poparcia postulatu lekarzy? „Tak wygląda właśnie 4 proc.”