Po piątkowych publikacjach w TVP Info i nagonce w mediach społecznościowych na jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy protestu rezydentów wyrasta Katarzyna Pikulska. Pracownicy państwowych mediów zarzucili jej fałsz i udawanie biednej rezydentki, podczas gdy zdjęcia z jej Instagrama i Facebooka pochodzą z zagranicznych podróży. TVP Info przeoczyło jednak i początkowo przemilczało fakt, że spora część fotografii została zrobiona przy okazji wyjazdów na misje medyczne. Krótka wzmianka na ten temat pojawiła się na portalu TVP dopiero po kilku godzinach od pierwotnej publikacji.
Do tego czasu karuzela internetowego hejtu rozkręciła się już na dobre. Na prywatnym profilu lekarki na Facebooku pojawiły się setki komentarzy, odnoszących się do „lenistwa”, „pazerności”, powiązania z partiami politycznymi czy KOD-em. Są także obraźliwe komentarze dotyczące wyglądu zewnętrznego czy zwykłe inwektywy. Dużo osób zachęca rezydentkę do wyjazdu z kraju. „Masz już bilet czy Ci kupić pseudolekarzyku?” – to jeden z łagodniejszych komentarzy.
facebooktwitter
W obronie koleżanki stanął Paweł Szczuciński, który na Facebooku i Twitterze zaczął zamieszczać zdjęcia, które TVP pominęła. „TVP info pokazuje dziś foto Katarzyna Pikulska z Porozumienia Rezydentów – z jej podróży by pokazać jak rzekomo dobrze bawi się podczas wyjazdów. Tymczasem zdjęcie z profilu FB Kasi zostały wykonane podczas misji medycznej w Kurdystanie, zresztą TVP relacjonowała ten wyjazd!!!! Proszę – to są realia pracy w Kurdystanie – 50 km od Mosul !!!! Tak się «bawimy» na wyjazdach TVP info !!!” – pisał.
W sieci pojawiły się także informacje na temat rzekomego prywatnego gabinetu lekarskiego Katarzyny Pikulskiej. Rezydentka przekonuje jednak, że jest to jeszcze jeden „fake news”. „A to dobre – spróbujcie się umówić na wizytę – informacja jest całkowicie nieprawdziwa, wiec będziecie długo czekać. Pracuje na SOR w Radzyniu Podlaskim – nie posiadam prywatnego gabinet” – pisze.
Protest głodowy
Od 1 października w stołecznym Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie kilkadziesiąt osób prowadzi głodówkę, a kolejne rozmowy z przedstawicielami resortu zdrowia nie przynoszą rezultatów. Minister Konstanty Radziwiłł apelował w trakcie poniedziałkowego (9 października) posiedzenia komisji zdrowia, by rezydenci zmienili formę protestu i „udali się do domu”. Środowe rozmowy z premier Szydło nie przyniosły rezultatów, wobec czego lekarze wznowili protest głodowy. Podczas spotkania Rady Dialogu Społecznego, Prezes Rady Ministrów Beata Szydło zapowiedziała, że w 2018 roku do służby zdrowia trafi dodatkowo blisko 6 mld złotych. Zapewniła też, że zarobki początkujących lekarzy zwiększą się jeszcze w tym roku. Premier poinformowała, że do tej chwili przeznaczono nadprogramowo 8 mld złotych na służbę zdrowia. Pula wynagrodzeń dla rezydentów i stażystów ma wzrosnąć o 40 proc. w 2018 roku. Słowa te nie przekonały jednak rezydentów, którzy domagają się konkretnych zapowiedzi w sprawie zwiększenia całościowych nakładów na służbę zdrowia. W czwartek wieczorem na kolejnej turze rozmów nie stawiła się premier Szydło, co rezydenci odebrali jako „upokorzenie” i powód do dalszego kontynuowania protestu.
Czego domagają się młodzi lekarze?
- zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do poziomu Europejskiego nie niższego niż 6,8 proc. PKB w przeciągu trzech lat oraz do 9 proc. w ciągu 10 lat
- likwidacji kolejek
- rozwiązania problemu dramatycznego braku personelu medycznego
- likwidacji biurokracji w ochronie zdrowia
- poprawy warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia.
Co, według ich postulatów, stanowi aktualnie największy problem systemu?
- najniższe w Europie publiczne nakłady na ochronę zdrowia (tylko 4,7 proc. PKB; w innych krajach od 6 proc. do 11 proc., a w USA nawet 17 proc.; według OECD minimum to proc. PKB)
- upokarzające pacjenta i medyka kolejki (pilna wizyta u kardiologa dziecięcego 4 miesiące, oczekiwanie na diagnozę raka piersi jedyne 37 tygodni)
-
braki personelu medycznego (W Polsce na 1000 mieszkańców mamy tylko 24,6 osób zatrudnianych w sektorze medycznym w tym lekarze 2,2, pielęgniarki 5,1. Dla porównania w Niemczech 61,4 a we Francji 63,5)
- biurokracja (10 minut na biurokrację, a 5 dla pacjenta)
- źle wynagradzany personel medyczny (14 zł za godzinę ratowania twojego życia)