54-latek, który w Warszawie oblał się łatwopalną substancją i podpalił, to mieszkaniec Niepołomic, leżących 30 kilometrów na wschód od Krakowa. Z pozostawionej przez niego wiadomości, która została rozrzucona w postaci ulotek przed Pałacem Kultury i Nauki wynika, że desperacki akt samopodpalenia miał stanowić manifest polityczny.
– Mój ojciec był członkiem stowarzyszenia MENSA (zrzeszające osoby o bardzo wysokim ilorazie inteligencji – red.), był człowiekiem niezwykle inteligentnym i wszyscy ci, którzy uważają, że mógł być w jakikolwiek sposób zmanipulowany, mówienie czegoś takiego publicznie – to jest po prostu kpina – zaznacza Krzysztof Szczęsny w rozmowie z Polsat News.
Przyznał przy tym, że wciaż jest w wielkim szoku, głównie dlatego, że jego ojciec był rozważną i spokojną osobą. – Przez ostatnie miesiące ojciec był taki jak zawsze. Natomiast teraz już wiemy, że myślał już o tym od bardzo dawna. Planował swój czyn w zasadzie od wiosny – dodał. Zaznaczył, że na to, co się stało nie miały wpływu jakiekolwiek względy osobiste. – Na pewno czyn taty nie miał na celu wprowadzenia większych podziałów, tylko obudzenie społeczeństwa i to, że ta wojna się nasila jest dla mnie bardzo smutne – podkreślił. – Społeczeństwo powinno zacząć myśleć, weryfikować informacje, które docierają z jednej i z drugiej strony – dodał.