„Mój mąż w ciągu niespełna miesiąca: został dwukrotnie zdegradowany (13.06. i 05.07.), straszony wyrzuceniem z pracy (11.07.), jego wynagrodzenie od marca będzie o prawie 60% niższe! Nie dostał nawet złotówki nagrody za pierwsze półrocze 2017 r., choć zajmował dwa stanowiska – dyrektora biura i rzecznika prasowego” – czytamy we wpisie na blogu. „Od 5 lipca 2017 r. Andrzej jest głównym specjalistą w pionie śledczym w oddziale warszawskim. Przygotowuje opinie historyczne do postępowań prokuratorskich. Ta praca nie ma nic wspólnego z tym, czym zajmował się przez wszystkie lata pracy w IPN. 14-letnie doświadczenie w IPN, nabyte za publiczne pieniądze okazało się być nic nie warte” – oznajmiła żona Arseniuka, opisując zmuszenie męża do pracy poniżej kwalifikacji.
Andrzej Arseniuk został zwolniony z piastowanych stanowisk decyzją prezesa IPN Jarosława Szarka. Na stanowisko dyrektora Biura Prezesa wyznaczył on Natalię Cichocką, która wcześniej pracowała w Poznaniu jako asystentka prasowa. Żona Andrzeja Arseniuka zaznacza, że nie istnieją żadne merytoryczne powody do zwolnienia jej męża.
Autorka wpisu wyznaje, że obecnie sytuacja rodziny jest bardzo ciężka, ponieważ jest ona chora na raka piersi i ma trójkę dzieci. Leczenie, któremu poddaje się Orlik-Arseniuk nie przynosi rezultatów. „Teraz leczymy się, modlimy się, a mój mąż poszukuje pracy, bo za pieniądze, które miałby otrzymywać od marca nie sposób utrzymać trojga dzieci, chorej żony oraz spłacać kredytu hipotecznego. Nie po to też tyle lat pracował, żeby teraz mieć gorzej niż nowy pracownik IPN, bez doświadczenia, a nawet wyższego wykształcenia” – pisze autorka bloga.
Jarosław Szarek zapewniał rodzinę, że nie zamierza zwalniać Andrzeja Arseniuka, ani podejmować przeciwko niemu działań z zakresu prawa pracy. Jak się okazało wniósł on w lipcu wniosek do związków zawodowych o zwolnienie byłego dyrektora Biura Prezesa IPN. Ponadto wysłał on rodzinie dwa pisma z żądaniem „zaprzestania rozpowszechniania fałszywych informacji” na temat degradacji Arseniuka.
Autorka bloga wyznaje, że wysyłała pisma do Kolegium IPN, pisała w sprawie męża do Agaty Dudy, Beaty Szydło oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. „Do dnia dzisiejszego nie dostałam odpowiedzi na żadne z moich pism. Wiem z rozmów telefonicznych, że moje pismo czytała Pani Prezydentowa, że ze sprawą została zapoznana Pani Premier, Pan Kaczyński otrzymał moje listy. Także z informacji telefonicznych wiem, że w Kancelarii Premiera były osoby, które szczerze sprawą się zainteresowały. Czyli aż tak dużo, a jednocześnie jakby nic” – czytamy na blogu.