Monika Orlik-Arseniuk poinformowała, że w tym roku jej mąż zdegradowany został dwa razy, a jego pensję obniżono o 60 procent. Żona Andrzeja Arseniuka zaznacza, że nie istnieją żadne merytoryczne powody do zwolnienia jej męża.
Autorka wpisu wyznała, że obecnie sytuacja rodziny jest bardzo ciężka, ponieważ jest ona chora na raka piersi i ma trójkę dzieci. Leczenie, któremu poddaje się Orlik-Arseniuk nie przynosi rezultatów. „Teraz leczymy się, modlimy się, a mój mąż poszukuje pracy, bo za pieniądze, które miałby otrzymywać od marca nie sposób utrzymać trojga dzieci, chorej żony oraz spłacać kredytu hipotecznego. Nie po to też tyle lat pracował, żeby teraz mieć gorzej niż nowy pracownik IPN, bez doświadczenia, a nawet wyższego wykształcenia” – zaznaczyła.
Czytaj też:
Dramatyczne wyznanie żony Andrzeja Arseniuka z IPN. „Mąż został dwukrotnie zdegradowany”
Do wpisu Moniki Orlik-Arseniuk odniósł się już IPN. W oświadczeniu podano, że kobieta jest zatrudniona w Biurze Prawnym IPN, z kolei Andrzej Arseniuk został w połowie tego roku odwołany ze stanowiska dyrektora Biura Prezesa i rzecznika prasowego, jednak w dalszym ciągu pozostaje pracownikiem Instytutu.
„Kształtowanie składu kadry kierowniczej należy do wyłącznych kompetencji Prezesa IPN, który podejmuje decyzje w tym zakresie. W sposób szczególny dotyczy to najbliższych współpracowników, a więc przede wszystkim stanowisk dyrektora Biura Prezesa i rzecznika prasowego” – zaznaczył Instytut Pamięci Narodowej.