– Chodziłem do szkoły - technik teatralny. W trakcie zacząłem pracować w teatrze ale potem stan wojenny, trzeba było podpisać jakieś zobowiązania współpracy i musiałem zrezygnować – opowiadał Marek Suski. – Przez kilka lat pracowałem w zakładzie rzemieślniczym, ucząc się sztuki ślusarstwa. Myślę, że każda praca w życiu się przydaje – mówił w TV Republika.
Parlamentarzysta dodał, że w szkole średniej miał zajęcia z rysunku. – Chodziłem do ogniska plastycznego przy zakładzie pracy mamy. W domu zawsze też próbowałem malować. Czytałem książki o malarstwie i historii sztuki, stryj był też konserwatorem sztuki – przypomniał polityk.
Tarcza dla Nowoczesnej i „myszka agresorka”
Suski zdradził, że czasami w trakcie długich obrad zdarza mu się rysować. Wymienił nawet niektóre swoje dzieła. – Narysowałem myszkę agresorkę, która rzuca się z wałkiem na kota prezesa. Jest też projekt tarczy dla Nowoczesnej – przyznał. – To jest tak, że jak są wakacje, jeśli żona wyjeżdża, ja spędzam czas na malowaniu. Wypoczywam i się uspokajam, człowiek zapomina o wszystkich waśniach i głupstwach wygadywanych przez polityków. Wtedy jak maluję, zapominam o tym wariactwie – przekonywał poseł.
Polityk wyjaśnił też, że przez jakiś czas próbował przeżyć z malowania małych „portrecików”. – Zakład do którego poszedłem po teatrze zaczął mieć kłopoty, żyłem wtedy z malarstwa, naprawy przedmiotów, konserwacji, sprzedałem kilkaset różnych swoich „produktów”. Z tej profesji kupiłem mały domek – wspominał Suski.