– Mateusz organizował nas przez ostatnie dwa lata do walki o praworządność, był wszędzie z nami. Jego doba to nie 24 a 48 godzin. Nikt z nas nie poświęcał tyle czasu, aby walczyć o demokrację. On ma charakter lidera i to jest właśnie to, co nas pociągnęło. Pociągnęła nas też jego uczciwość i zaangażowanie. On ma charakter społecznika i teraz, ponieważ jest w trudnej sytuacji, i gdy zaczęła rządzić „dobra zmiana”, Mateusz stracił miejsca pracy i możliwość zarobkowania – dodała Elżbieta Pawłowicz.
Inicjatorka zbiórki dla byłego lidera KOD odpowiedziała również na zarzuty, że „Kijowski mógłby pójść do pracy, bo jest niskie bezrobocie”. – Mateusz nie może pracować w Polsce, bo nie chce narażać osoby, która ewentualnie by go zatrudniła. Obawia się, że zaraz pojawiłyby się w tym przedsiębiorstwie niezliczone kontrole urzędowe – tłumaczyła Pawłowicz. – Nam chodzi o to, żeby nadal był naszym liderem i nas jednoczył. Razem możemy więcej, na razie jesteśmy w małych grupach i bardzo dobrze, że działamy. Ale może, gdy Mateusz zostanie z nami, ponownie to wszystko zjednoczy, dlatego zaproponowałam, że zaangażuje się na pełen etat społecznego działania i te jego uzdolnienie i cechy chcemy wykorzystać stąd pomysł tej zbiórki – powiedziała. Siostra posłanki PiS zapowiedziała również stworzenie fundacji, której celem byłaby pomóc osobom, które straciły pracę bądź obniżył się ich poziom życia z powodu zaangażowania w walkę o demokrację.
„Stypendium Wolności – Mateusz, zostań w Polsce!” – pod takim hasłem zbierane są środki dla Mateusza Kijowskiego, znanego nie tylko z „obrony demokracji”, ale tez niepłacenia alimentów. Mateusz Kijowski napisał na swoim blogu, że „już dawno nie miał tak ściśniętego gardła. I jak bardzo infantylnie by to zabrzmiało” – Jestem wzruszony. Nie spodziewałem się tak wielkiej życzliwości i tak serdecznego zaangażowania. Po wielomiesięcznych atakach i dużej dawce niechęci wczoraj znowu uwierzyłem w ludzi i w prawdę – napisał były lider KOD. Na koncie zbiórki znajduje się obecnie 26 tys. złotych.
Czytaj też:
„Masa” ma ofertę pracy dla Kijowskiego. „Mógłby być u mnie gosposią”