Kempa poinformowała w rozmowie z portalem wPolityce.pl, że to jej mąż pierwszy został zaalarmowany o pożarze i udało mu się w porę ostrzec mieszkańców sąsiednich lokali. – Mąż jest bardzo skromny, ale w tym pożarze mogło zginąć wiele rodzin. Na szczęście do tego nie doszło. Gorzej, że to wszystko odbiło się na naszych dzieciach – przyznała.
Minister stwierdziła, że politycy są „ofiarami stałej i permanentnej nagonki”. – Atakuje się nas za pracę, którą codziennie wykonujemy. Tymczasem my nic nikomu nie zrobiliśmy. Naszą „winą” jest to, że mamy sprecyzowane poglądy – wyjaśniła.
– Zdania i podejścia do spraw państwa nie zmienię i nikt nie jest w stanie mnie złamać. Boję się tylko Pana Boga – dodała na koniec Beata Kempa.
Atak na biuro Beaty Kempy
W nocy z poniedziałku na wtorek doszło do ataku na biuro poselskie Beaty Kempy – podawały RMF FM i PAP. To już trzeci w ostatnim czasie atak na lokal zajmowany przez polityka związanego z Prawem i Sprawiedliwością. Zdarzenie miało miejsce w Sycowie na Dolnym Śląsku. Nieznany sprawca rzucił w drzwi biura pojemnikiem z łatwopalną substancją. RMF FM podaje, że na elewacji budynku namalowany został napis „H-7102 21.21. CALIFOR UBER ALES NIE”. „California Uber Alles” jest tytułem punkowego utworu z lat 70. Polska Agencja Prasowa podała z kolei na Twitterze, że biuro poselskie minister w KPRM zostało podpalone. „Pierwsze wnioski wskazują, że było to umyślne działanie – dlatego śledztwo prawdopodobnie przejmie wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu” – czytamy w informacji PAP.
Czytaj też:
Groźby podpalenia i oblania kwasem, drzwi wymazane kałem. Posłowie obawiają się o własne życie