Hulaj dusza, piekła nie ma

Hulaj dusza, piekła nie ma

Ławy rządowe w Sejmie
Ławy rządowe w Sejmie Źródło: Newspix.pl / DAMIAN BURZYKOWSKI
Opcja atomowa, oznacza uderzenie, którego przeciwnik nie ma prawa przetrwać. Guzik na biurku szefa Komisji Europejskiej zostaje przyciśnięty i rakiety uderzają w cel, po którym zostają tylko zgliszcza.

Niedobitki PiS, czmychają z podkulonym ogonem, wycofując się ze zmian w sądownictwie a najlepiej w ogóle oddają władzę. W morze ruin, pozostawionych przez obalony reżim wjeżdża na białym koniu Donald Tusk, ratując demokrację i dobre imię polskiego sukcesu, którego czuje się współtwórcą. Niestety ani na jedno, ani na drugie się nie zanosi, niezależnie od tego, jak wielkie kontrowersje budzi reforma sądów – także w samym obozie rządzącym, a także niezależnie od tego, jak bardzo PiS nienawidzi opozycja.

Od samego sprawdzania, czy Polska jest na bakier z prawem własnym czy UE nikomu w elicie władzy w Warszawie włos z głowy nie spadnie. Przeciwnie, zmasowany atak Brukseli tylko skonsoliduje szeregi rządzących, utwierdzając ich w przekonaniu, że dobra zmiana podąża w słusznym kierunku. Bo władza w Polsce, w przeciwieństwie do ekscytujących się siłą rażenia Unii komentatorów dobrze wie, że opcja atomowa, jaką ma być uruchomienie procedury, wynikającej z artykułu 7 traktatu europejskiego to tylko głośny kapiszon. Choćby nie wiadomo, jak głośny był huk, końca świata PiS po nim nie będzie. Żeby spór Komisji Europejskiej z rządem w Warszawie mógł wejść w rzeczywiście groźną fazę, z realną groźbą sankcji wobec Polski potrzebna jest w Unii jednomyślność, której zagorzałym przeciwnikom rządu PiS nie uda się osiągnąć. Na straży świętego spokoju rządu premiera Morawieckiego stoi weto węgierskiego przywódcy Viktora Orbana, który sam może stać się obiektem podobnej akcji Komisji. Być może da się też znaleźć w Europie innych przeciwników zbyt dużej ingerencji unijnej biurokracji w wewnętrzne sprawy państw członkowskich. Wszystko to oznacza, że atomowej zagłady ciemiężącej Polskę junty szybko nie będzie. Problem w tym, że jakąś cenę trzeba będzie za to zamieszanie zapłacić.

O tym, jaką będą Państwo mogli przeczytać w Noworocznym numerze „Wprost”, który znajdzie się w kioskach tuż po świętach.

Źródło: Wprost