Morskie Oko to jedna z najbardziej popularnych atrakcji w polskich Tatrach. Kilka dni temu pisaliśmy o nieodpowiedzialnym zachowaniu turystów, którzy byli zaskoczeni tym, że o godzinie 16 w górach zrobiło się ciemno i powozy konne przestały kursować. Turyści wezwali GOPR żądając zorganizowania transportu. W związku z zachowaniem turystów, dzień później w schronisku przy Morskim Oku pojawiła się kartka z ironicznym napisem: „Uwaga! Dzisiaj w Morskim Oku po zmroku będzie ciemno”
Tym razem jednak negatywnym bohaterem jest woźnica jednego z konnych powozów, które wożą nieco mniej aktywnych turystów do Morskiego Oka. Do fundacji Viva broniącej praw zwierząt zgłosił się mężczyzna, który był świadkiem wypadku. Z jego relacji wynika, że na drodze przewrócił się koń, który ciągnął po śniegu wóz wyładowany turystami, dla których pokonanie kilku kilometrów asfaltową drogą stanowi zbyt duży wysiłek. Furman nie przerwał jednak kursu. Kiedy koń wstał, mężczyzna kontynuował przewóz. – Z informacji uzyskanej przeze mnie u pracownika Tatrzańskiego Parku Narodowego furman nie zgłosił wypadku, choć ma taki obowiązek – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva.
– W związku z tym Tatrzański Park Narodowy nie ma żadnych informacji o przyczynach wypadku ani o stanie zdrowia zwierzęcia. Poprosiliśmy o pilne ustalenie w jakiej kondycji jest zwierzę – dodaje. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, TPN zawiesił furmanowi licencję do czasu wyjaśnienia sprawy. O wypadku fundacja Viva zamierza powiadomić prokuraturę. Jednocześnie po raz kolejny fundacja wezwała Tatrzański Park Narodowy do zlikwidowania transportu konnego na drodze do Morskiego Oka. Aktywiści zwracają uwagę na fakt, iż zwierzęta są przemęczone, a ciągnięcie pod górę wozu wypełnionego ludźmi to dla nich ogromny wysiłek.
facebookCzytaj też:
Grupa turystów utknęła w Morskim Oku. Zażądali transportu od TOPR