„Prawa kobiet są elementem demokracji, prawo do projektów obywatelskich jest elementem demokracji, a grupa posłów Platformy i Nowoczesnej nawet nie chciała go skierować do komisji” – mówiła rozgoryczona polityk, która w lipcu ubiegłego roku została pełnomocnikiem komitetu „Ratujmy Kobiety 2017”. Miała na myśli głosowanie w środę 10 stycznia nad obywatelskim projektem ustawy łagodzącej prawo aborcyjne, podczas którego zabrakło wielu przedstawicieli opozycji, a projekt został odrzucony zaledwie kilkoma głosami, mimo poparcia niektórych polityków PiS.
Jak podkreśla, boli ją zwłaszcza to, że z tymi samymi obywatelami, których podpisy były pod projektem, politycy opozycji chodzili na demonstracje. Zamieszczali też w sieci selfie z „czarnych protestów”. „Setki tysięcy podpisów wyrzucają do kosza, bo są koniunkturalistami” – złościła się. Jej zdaniem Jarosław Kaczyński dostał od tych polityków jasną informację: „Może wszystko, bo w Platformie, Nowoczesnej i PSL siedzą ludzie, których można bardzo tanio kupić” – mówiła ostro Nowacka.
Jak podkreślała, nie może uwierzyć zwłaszcza w postawę Nowoczesnej, ponieważ co do PO nie miała wcześniej złudzeń. „To fundamentaliści. Nawet Platforma mnie mniej dziwi, posłowie Biernacki i Fabisiak zwykle głosowali przeciw nam. Ale w przypadku posłów Nowoczesnej nie mieści mi się to w głowie” – przyznała w rozmowie z „Wyborczą”.
Polityk przewiduje, że partia rządząca przeforsuje teraz własne rozwiązania. „PiS zaostrzy prawo antyaborcyjne, bo w Sejmie nikt się nie sprzeciwi. Zaostrzy, bo z rządu wylecieli Szyszko i Macierewicz, trzeba jakoś spłacić długi wobec Tadeusza Rydzyka. Najprościej je spłacić zdrowiem i życiem kobiet” – stwierdziła.