„Pani Kiszczakowa, mam nadzieję, że Pani powie wszystkim prawdę o obecnie funkcjonującym kłamstwie i prowokacji zawartej w przygotowanym pomyśle teczek Kiszczaka. W przeciwnym razie sprawę skieruję do sądu. Mam już wystarczającą ilość dowodów i świadków, by osiągnąć prawdę” – pisał w mediach społecznościowych Lech Wałęsa, który odrzuca większość oskarżeń o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa w czasach PRL. Były polityk twierdzi, że dokumenty zostały sfałszowane i prosi Marię Kiszczak o pomoc w potwierdzeniu swojej wersji. „Od początku był zamysł Kaczyńskich – uzbierać coś podobnego i podrzucić komuś. Źle, że do tego wykorzystano Kiszczakową” – przekonywał w innym wpisie.
Po śmierci generała Kiszczaka, wdowa poszła z teczkami TW „Bolka” do Instytutu Pamięci Narodowej i zażądała od historyków 90 tys. złotych. Dokumenty zabrał jednak prokuratur IPN, który tego samego dnia razem z policją przyszedł do domu Kiszczaków. Maria Kiszczak utrzymuje, że chciała pozbyć się akt w obawie o własne życie.
– Mąż przed śmiercią mi powiedział: to są teczki Wałęsy, jak będziesz mieć problemy, to weź je i idź do prezesa IPN. A niech mnie Wałęsa podaje do sądu, to samo powiem co panu teraz. Po prostu obawiałam się o swoje życie i poszłam z tymi teczkami do IPN. A na co miałam czekać? Bałam się o swoje życie, że stanie się ze mną to co z małżeństwem Jaroszewiczów – przekonywała w rozmowie z „Super Expressem”.
Niewyjaśniona śmierć Jaroszewiczów
Piotr Jaroszewicz był premierem w latach 1970–1980. Razem z żoną został zamordowany w 1992 roku w warszawskim Aninie. Przed śmiercią był długo torturowany, a sprawców morderstwa nigdy nie odnaleziono. Rozpoczęty w 1994 roku proces domniemanych zabójców zakończył się prawomocnym uniewinnieniem wszystkich oskarżonych w 2000 roku.
Czytaj też:
Przełom w sprawie tajemniczego zabójstwa Jaroszewicza. Dziennikarz odnalazł kluczowe dowody