Mann szczerze o pracy w radiowej Trójce: Odbyłem rozmowy dyscyplinujące

Mann szczerze o pracy w radiowej Trójce: Odbyłem rozmowy dyscyplinujące

Wojciech Mann
Wojciech Mann Źródło: Wikimedia Commons
Wojciech Mann udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym opowiedział między innymi o pracy w radiowej Trójce. Dziennikarz powiedział również co myśli o „dobrej zmianie”.

– To trudna sytuacja. Wciąż w tej Trójce występuję i byłoby nie w porządku, gdybym wygłosił krytykę. Ale mogę powiedzieć, jak reagują starzy słuchacze. Oni – zresztą ja też – są niezadowoleni ze zwiększonej ilości materiałów polityczno-propagandowych – powiedział Mann dodając, że „Trójka była jednak pomyślana kiedyś jako radio proponujące wyższej klasy rozrywkę, wyższej klasy słowo”. – Przez lata udało się to uchronić, ale nagle weszła propaganda "dobrej zmiany" i wystarczy popatrzeć na słuchalność – tłumaczył.

Mann przyznał, że on również odbywał rozmowy dyscyplinujące, ale nie „odnosiły żadnego skutku”. – Zarządowi Trójki nie podobało się między innymi to, że w audycji gościnnie pojawia się Piotr Bukartyk, zwolniony z radia za zbyt otwartą krytykę władzy. Teraz Bukartyk śpiewa więc jako gość, a nie etatowy pracownik rozgłośni – wyjaśnił dziennikarz. – Parę rozmów musiałem odbyć, ale kończyły się niczym. Nikt mnie nie przekona, żebym nagle zaczął chwalić to, co mi się nie podoba, a ganić to, co mi się podoba, tym bardziej że jestem starym dziadem. (...) A rozmowy były takie nie wprost, bo ci, którzy by chcieli coś uzyskać, wiedzą, że nie bardzo mogą mnie do czegoś zmusić albo czegoś zakazać, tym bardziej że prezes Sobala wciąż mówi o wolności słowa – dodał Mann.

– Więc jeżeli ona jest, to nie można mi zamknąć ust. Raz usiłowano mi wmówić, że kalam własne gniazdo – ale nie bardzo to wyszło, bo ostrożnie wypowiadam się na temat mojej stacji. Próbowano mnie też namówić, żebym skorygował pewne wybory, ponieważ one obniżają wartość mojej audycji – zaznaczył dziennikarz nawiązując do występów Piotra Bukartyka.

„Oni zostali w pewnym sensie przekupieni przez tę władzę i nie zdają sobie z tego sprawy”

Zapytany o zmiany wprowadzone w Polsce pod rządami PiS, Mann ocenił, że „jest to przykre, że tak się porobiło”. – Cała masa ludzi to akceptuje. Oni zostali w pewnym sensie przekupieni przez tę władzę i nie zdają sobie z tego sprawy. Jak ktoś daje komuś łapówkę, to nie znaczy, że on tego kogoś kocha. Ta władza, która wygrała wybory, dała suwerenowi łapówkę, bo chciała sobie załatwić jego głosy. A suweren myśli, że to z miłości do niego. Dobrze by było przypomnieć rządzącym przebój Beatlesów "Can't Buy Me Love", pieniądze miłości nie kupią. Kupią może głosy ludzi, którzy za chwilę będą chcieli jeszcze więcej pieniędzy. (...) Może gdzieś jest jakiś młody człowiek, który się wkurzy i pogoni tych staruchów, którzy bez przerwy żrą się ze sobą – podsumował dziennikarz.

Źródło: Gazeta Wyborcza