W niedzielę 14 stycznia wieczorem dziewczyna wyszła na spacer z psem. Podszedł do niej 21-latek, który przyłożył jej do brzucha pistolet i próbował zmusić, by poszła z nim do jego mieszkania. Mężczyznę wystraszyli przechodnie. Napastnik zaraz potem został zatrzymany. Nie chciał otworzyć policji drzwi, więc funkcjonariusze je wyważyli. Przy mężczyźnie znaleźli pistolet śrutowy.
Prokuratura postawiła mu zarzut stosowania gróźb i przemocy wobec 14-latki oraz zmuszenia jej do określonego działania. Jednak dwa dni później 21-latek wyszedł na wolność, bo prokuratura zastosowała wobec niego środki wolnościowe, między innymi dozór policyjny i zakaz zbliżania się do poszkodowanej.
Matka 14-latki stwierdziła, że mężczyzna „nie jest bezpieczny dla otoczenia i innych dzieci”. List gończy wystosowano po tym, jak oskarżony nie stawił się na dozór policyjny. – List gończy wydaje się wtedy, kiedy ktoś nie respektuje postanowień, które mu zostały nałożone – wyjaśnił w rozmowie z portalem Onet.pl prokurator Ryszard Tomkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. – Wcześniej nikt nie przewidywał, że on nie będzie się stawiał na dozór – dodał.