Jeden z urzędników KE w rozmowie z RMF FM podkreślił, że to gabinet szefa instytucji, Jean Claude'a Junckera, przejął od Timmermansa sprawę rozmów z Polską.
– U Junckera uznano, że bardziej opłaca się teraz KE postawić na dialog z Polską i umniejszyć rolę Timmermansa, który chciał uchodzić za obrońcę praworządności w UE – powiedział rozmówca.
Chęć podjęcia dialogu z Polską wynika z pragmatycznego myślenia związanego z przyszłorocznymi wyborami na unijne stanowiska. Według rozmówcy RMF, "nikt nie chce, żeby kwestia praworządności w Polsce została wplątana w wybory i żeby wokół niej politycy budowali swoje pozycje polityczne". Co więcej, Komisja ma przed sobą jeszcze inne wyzwania, takie jak Brexit czy przygotowanie kolejnego budżetu UE.
Jak pisze RMF FM, zmiana na stanowisku szefa polskiego rządu jest w Europie brana za "dobrą monetę" i okazję do załagodzenia sporu zaistniałego po uruchomieniu procedury art. 7. Co więcej, urzędnicy europejscy nie mają pewności, czy w razie głosowania w Radzie UE, Komisja będzie w stanie uzyskać poparcie 22 państw, by uznać niepraworządność Polski.
Nie tylko Komisji Europejskiej zależy na powodzeniu dialogu. Dla rządu w Warszawie polepszenie relacji z Brukselą jest istotne ze względu na perspektywę przyszłego budżetu UE, z którego Polska może pozyskać miliardy euro. Komisja planuje pule pieniędzy, które będzie można uzyskać po spełnieniu pewnych warunków. Zagrożenie, że KE obetnie fundusze we wszystkich unijnych politykach, praktycznie zmalało do zera.
Po tym, jak nastąpiło ocieplenie stosunków Brukseli z rządem Mateusza Morawieckiego, opozycja w Polsce nie będzie już miała w Europie takiego sojusznika, jakiego by chciała. – Będzie musiała sprawy pozałatwiać sama – twierdzi rozmówca RMF FM.