Według Roberta Makłowicza, skoro jedzenie zawsze mówiło o tym, kim jesteśmy, to jesteśmy "narodem chłopskim, który udaje szlachecki". – Mówimy do siebie per "pan", "pani", czego poza Czechami żaden naród słowiański nie robi. Goethe powiedział kiedyś, że architektura jest jak zastygła muzyka. Zatem mamy nadmiar disco polo w przestrzeni miejskiej i te wszystkie sielskie pseudo dworki – uważa.
Poza Krakowem, adresem Makłowicza jest też Dalmacja, w której spędza do trzech miesięcy w roku. Przyznaje, że jest coraz bardziej skłonny przeprowadzić się tam na stałe, bo "coraz mniej podoba mu się atmosfera panująca w Polsce". – Nie chodzi mi o to, kto rządzi. W ogóle nie o to chodzi! Miałem wiele zastrzeżeń do tego, co się tu działo po 1989 roku, ale atmosfera teraz wydaje mi się wyjątkowo duszna. Nobilitowanie kiboli i narodowców na prawdziwych patriotów jest rzeczą nie do zniesienia dla człowieka myślącego, dla człowieka, który wie, że kuchnia jest systemem naczyń połączonych. I ta epatacja wszystkim, co narodowe, ta nieznośna tromtadracja… Naprawdę, to tak jakbyśmy mieli zachwiane poczucie własnej wartości. Ja go nie mam – zaznacza. Dodaje, że "tylko na krótką metę można rządzić ludźmi wywołując w nich poczucie lęku". – A poczucie lęku u ludzi niewykształconych prowadzi do tego, że się krzywdzi najwierniejszych synów tej ziemi – podkreśla.
Podczas wywiadu Makłowicz mówił także o serialach. Przyznał, że ostatnio oglądał "Wikingów", ale wspomniał także o "Koronie królów". – Akurat trafiłem na moment, gdy po śmierci Łokietka bawiący na polskim dworze węgierski kucharz przyrządza dania z papryką. Straszna bzdura, Węgrzy nie znali wówczas papryki, trafiła do nich znacznie później wskutek okupacji tureckiej. Więc się zezłościłem i wyłączyłem – przyznaje.
Cały wywiad z Robertem Makłowiczem przeczytać można na portalu Onet.pl.