Wnioski komisji są bardzo wstępne i nie wskazują na razie, kto jest odpowiedzialny za wypadek. Wiadomo jednak, że linie lotnicze nie wykonały zaleceń serwisowych, wydanych przez producenta samolotu. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie były one obowiązkowe i samoloty mogły bez nich latać. Awarii uległ mechanizm goleni przedniej podwozia, który nie podlegał obowiązkowemu serwisowi.
Według wstępnego raportu, o którym pisze RMF24.pl, przegląd i serwis nie zostały przeprowadzone w żadnym z 10 bombardierów we flocie przewoźnika. Producent po wypadku zmienił wcześniejsze, opcjonalne zalecenia na obowiązkowe. LOT natychmiast sprawdził też pozostałe maszyny.
Awaryjne lądowanie na Okęciu
Przedstawiciele stołecznego lotniska Chopina poinformowali, że 10 stycznia przed godziną 20 doszło do awaryjnego lądowania samolotu pasażerskiego polskich linii lotniczych LOT, który leciał z Krakowa. Pilot miał jeszcze w trakcie lotu informować o kłopotach z podwoziem. Jak podawała stacja RMF FM, ze wstępnych informacji wynikało, że nie wysunęło się przednie podwozie. – Po lądowaniu nie zablokowała się przednia część podwozia, w efekcie ono się złożyło, a samolot uderzył kadłubem o pas startowy – mówił w rozmowie z TVN Warszawa rzecznik spółki LOT Adrian Kubicki dodając, że załoga już wcześniej otrzymała sygnał, że może wystąpić problem z podwoziem. – Dlatego mogła przygotować odpowiednie lądowanie. Podwozie wysunęło się, ale nastąpił problem z jego zablokowaniem. Po przyziemieniu, przednia część schowała się w głąb kadłuba – tłumaczył Kubicki.
Na pokładzie było 64 pasażerów, w tym pięciu członków personelu pokładowego. Wszyscy pasażerowie zostali ewakuowani. Z powodu awaryjnego lądowania samolotu lotnisko zostało zamknięte na cztery godziny. Na miejscu miała się pojawić Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych oraz minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.