Czy policja może zabronić komukolwiek wznoszenia jakichkolwiek okrzyków tylko z tego powodu, że trwa zgromadzenie publiczne? Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich jest to niespotykana dotąd interpretacja przepisów. Wtóruje mu konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. – Jeżeli odbywa się legalne zgromadzenie, to wszyscy maja być cicho dookoła? – pyta w rozmowie z Polsat News. – Mamy tutaj do czynienia na pewno z nadgorliwością policji. Czyn zarzucony jednemu z manifestantów nie powinien być w żaden sposób karany. Po to mamy wolności i prawa określone w konstytucji, byśmy mogli z nich korzystać – przypomina.
Wałęsa: Komunistyczny kodeks wykroczeń w demokratycznym kraju
Adam Bodnar zapowiada, że wyda raport na temat zachowania policji, która na mocy wprowadzonej przez PiS ustawy o zgromadzeniach publicznych zakwalifikowała zachowanie skandującego podczas miesięcznicy smoleńskiej mężczyzny jako wykroczenie. – To jest zupełnie nowa interpretacja, to powinno podlegać wyjaśnieniom – przyznał. Lech Wałęsa zauważył z kolei, że wprowadzona przez PiS ustawa żywcem przypomina tę obowiązującą w PRL. „Nowa ustawa o zgromadzeniach publicznych z wykorzystaniem komunistycznego kodeksu wykroczeń. Czy tak powinna działać Policja w demokratycznym kraju?” – pisał na Facebooku.
Policja: Nie chodziło wcale o Wałęsę
Policja doprecyzowała, że interwencja nie miała nic wspólnego ze skandowaniem nazwiska byłego prezydenta, a jedynie z samym faktem wznoszenia okrzyków. "Dla bytu wykroczenia związanego z zakłócaniem legalnego zgromadzenia nie jest ważne, co kto krzyczy, nie chodzi w tym przypadku o treść okrzyków. Chodzi o umyślne zakłócanie legalnego zgromadzenia" – możemy przeczytać na Twitterze. Czy jednak funkcjonariusze mieli prawo uciszać krzyczącego? To właśnie badać będzie teraz RPO.