Oprawca Stachowiaka podpadł samemu Macierewiczowi. Mimo to nadal pobiera wynagrodzenie

Oprawca Stachowiaka podpadł samemu Macierewiczowi. Mimo to nadal pobiera wynagrodzenie

Policja przed wrocławskim komisariatem po śmierci Igora Stachowiaka
Policja przed wrocławskim komisariatem po śmierci Igora Stachowiaka Źródło: Newspix.pl / LUKASZ WOZNICA
Jeden z policjantów oskarżonych w sprawie śmierci Igora Stachowiaka miał spodziewać się „jak najdalej idących konsekwencji”. Groźbę wypowiedział ówczesny Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz. Tymczasem, jak pisze Wirtualna Polska, mężczyzna nadal co miesiąc otrzymuje 3 tysiące złotych wynagrodzenia.

Przechodząc z policji do Żandarmerii Wojskowej Adam W. chciał uciec od odpowiedzialności za śmierć Igora Stachowiaka na wrocławskiej komendzie. Kiedy za sprawą dziennikarza TVN ujawniono szokujący materiał z kamery zamontowanej na paralizatorze, sprawę jego transferu komentował sam szef MON Antoni Macierewicz. Minister w wywiadzie z września 2017 roku zapewniał, że funkcjonariusz „ukrył” swoją przeszłość i oszukał żandarmerię. – Nie ma wątpliwości, że (Adam W.) okłamał służbę, do której przyszedł – mówił wówczas i zapowiadał „jak najdalej idące konsekwencje”.

Jak jednak ustalili na początku marca 2018 roku dziennikarze „Faktu”, mimo przeniesienia byłego policjanta do rezerwy kadrowej, nadal pobiera on około 3 tys. złotych pensji miesięcznie. Decyzja o jego przeniesieniu podyktowana była postawieniem Adamowi W. zarzutów prokuratorskich: m.in. przekroczenia uprawnień, a także fizycznego i psychicznego znęcania się nad zatrzymanym w maju 2016 roku Igorem Stachowiakiem.

Śmierć Igora Stachowiaka

Nowe ustalenia ws. śmierci na komisariacie 23-letniego Igora Stachowiaka, do której doszło w maju 2016 roku, wyszły na jaw dopiero dzięki dziennikarskiemu śledztwu. W programie TVN „Superwizjer” ujawniono m.in. wypowiedzi anonimowych osób i fragmenty nagrań. W reportażu autorstwa Wojciecha Bojanowskiego stwierdzono, że zatrzymany był rażony paralizatorem również w policyjnej toalecie.

W TVN24 pokazano nagranie z kamery, która była przymocowana do paralizatora. Mężczyzna był rażony paralizatorem w momencie, kiedy był zakuty w kajdanki, a na to nie zezwalają przepisy. Funkcjonariusze kazali też zatrzymanemu zdjąć spodnie, aby go przeszukać. Po zajściach w toalecie Igor Stachowiak zmarł. Mimo że na komisariacie są zainstalowane kamery, nie zachowały się żadne nagrania z tamtego dnia.

Źródło: Wirtualna Polska / Fakt, Wprost.pl