Policjanci z Radomia przez pomyłkę weszli do mieszkania dziennikarki Polskiego Radia Anny Rokicińskiej. Na oczach dzieci skuli ją kajdankami i grozili zatrzymaniem. Prowadzili działania w związku ze śledztwem ws. wyłudzania kredytów na wielką skalę. Wkroczyli jednak do niewłaściwego domu. – Powiedzieli, że inaczej będziemy rozmawiać. Powiedziano mi, że mnie zatrzymają, że mogą zatrzymać męża. Zapytali, czy mamy z kim zostawić dzieci, bo inaczej trafią na policyjną izbę dziecka. Tysiąc myśli w głowie i jedna najbardziej istotna – żeby moje dzieci nie przeżywały tej traumy, to było najistotniejsze w tym momencie – relacjonowała Anna Rokicińska.
Policja: Nie było przemocy
– Policjanci wykonywali czynności przy użyciu specjalistycznej aparatury, która namierza sprzęt elektroniczny służący do wyłudzania kredytów na wielomilionowe kwoty. To urządzenie wskazało, że w tym miejscu mogą znajdować się urządzenia służące do procederu przestępczego, dlatego policjanci tam weszli, dokonali przeszukania. Oni nie wchodzili tam siłowo, nie używali przemocy. W toku dalszych czynności okazało się, że niemal w sąsiednim domu taka aparatura została ujawniona – powiedział Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji, tłumacząc omyłkowe wkroczenie policji do mieszkania dziennikarki Anny Rokicińskiej.
Wpadka na Twitterze
Rzecznik przeprosił również za wpis w mediach społecznościowych opublikowany przez Komendę Główną Policji, w którym pogardliwie wyrażono się o poszkodowanej dziennikarce. – Nie jesteśmy autorami tego wpisu, nie my odpowiadamy za ten wpis. Przepraszam, że taki skopiowany wpis pojawił się naszym portalu, nie powinno mieć to miejsca – powiedział Mariusz Ciarka.
Czytaj też:
Skandaliczny wpis na Twitterze Policji. „Bałagan jak na melinie”, „dziennikarka robi show, płacze”Czytaj też:
Policja tłumaczy się ze skandalicznego wpisu na Twitterze. „To był komentarz użytkownika”